Strony

środa, 14 stycznia 2015

Rozdział 11



NICOLE:
Mijały dni, a Nathan się nie obudził, wszyscy powoli tracili nadzieję, że się ocknie, wszyscy tylko nie ja.
Wiedziałam, że się obudzi, wiedziałam, albo chciałam to wiedzieć...
Codziennie go odwiedzałam, bywało że spędzałam z nim też noce. Strasznie za nim tęskniłam. Od tamtej sytuacji często przebywałam też z Charlie, która od tygodnia jest z Chrisem. Unikam wyjść z moimi przyjaciółmi, bo widząc ich razem przypomina mi się to, co przeżyłam z Nathanem. Tak bardzo tęskniłam za jego dotykiem i pocałunkami.
Usiadłam na łóżku i kontynuowałam czytanie książki, która pozwalała mi nie myśleć o tej sytuacji.
Nagle zadzwonił telefon.
- Hej skarbie, chciałabyś dzisiaj mnie odwiedzić. Muszę z tobą o czymś porozmawiać. - powiedziała mama Nathana.
- Tak, zaraz będę.
- Dobrze to do zobaczenia.
Bardzo zdziwił mnie ten telefon, przeczuwałam, że z Nathanem mogło dziać się coś złego.
Wyszłam z domu i udałam się w stronę przystanku. Po 20min. byłam już w domu rodziców Nathana. Zapukałam do drzwi, po czym usłyszałam "proszę" i weszłam do środka. Rozejrzałam się trochę, ten dom był naprawdę bardzo duży i przepięknie urządzony.
- Dzień dobry, wejdź proszę- wskazała w stronę następnego pomieszczenia. Posłusznie weszłam do środka.
- O czym chciała pani ze mną rozmawiać?- spytałam siadając na kanapie.
- O Nathanie. Muszę cię o coś poprosić.
- Co pani ma na myśli?- spytałam niepewnie.
- Nie możesz więcej go odwiedzać.
- Ale jak to?- nic nie rozumiałam.
- Tak będzie lepiej.
- Lepiej? Dla kogo? - nie wierzyłam w to, co słyszę - Skoro pani straciła nadzieję, nie znaczy, że ja też muszę ją stracić.
- Ależ kochanie zrozum, że im szybciej przestaniesz go odwiedzać, tym szybciej o nim zapomnisz.
- Ale ja nie chcę o nim zapomnieć!
- Zaufaj mi, tak będzie lepiej.
- On mnie nie zostawi! Nie może tego zrobić. - powiedziałam już nieco ciszej.
- Wiem, że jest ci trudno tak jak i mi, ale nic to nie zmieni... pozwól mu odejść.
- Nie! On nie może tak po prostu odejść! Nie może mnie zostawić! - jedna łza spłynęła po moim policzku. - nie teraz kiedy tyle dla mnie znaczy...
- Ja też go kocham i nigdy nie przestanę. Zawsze mieliśmy dobry kontakt.
- A teraz tak po prostu chce pani o nim zapomnieć?
- To nie tak. Ja nigdy o nim nie zapomnę, ale czasu nie można cofnąć, nic już nie zmieni tego, co się stało, a my musimy to zaakceptować.
Nie miałam ochoty tego dłużej słuchać, wybiegłam z mieszkania i udałam się do szpitala. Weszłam do sali i usiadłam obok Nathana.
- Wiesz, że bardzo cię kocham. Nie zostawiaj mnie, proszę. Tęsknię za tobą, za naszymi rozmowami, za romantycznymi spacerami, o zachodzie słońca - wstałam i pocałowałam go w usta- tak bardzo mi ciebie brakuje, kocham cie najmocniej na świecie.

"Kocham cię nie wiedząc jak ani kiedy, ani czemu
kocham cię po prostu, bez zawiłości i bez pychy:
tak cię kocham, bo nie umiem kochać inaczej,
tylko w ten sposób, który nie rozróżnia jestem i jesteś,
tak blisko, ze twoja ręka na mojej piersi jest moją,
tak blisko, że zamykają się twoje oczy w moim śnie"

Nagle zaczęło coś piszczeć, do sali wbiegli lekarze i kazali mi wyjść. Stanęłam za szklanymi drzwiami i patrzyłam co się dzieje. Reanimowali go. Nie mogłam powstrzymać łez. On umierał na moich oczach, a ja nie mogłam nic z tym zrobić."

"Ci których kochamy nie umierają, bo miłość jest nieśmiertelna."

Nagle drzwi do sali się otworzyły, a w progu stanął lekarz.
- Wiesz jak on cię bardzo kocha? To dla ciebie tak dzielnie walczył... i wygrał tą walkę.
Serce mi przyśpieszyło, w oczach pojawiły się nowe łzy, łzy szczęścia.
- To znaczy, że się obudził?
- Nie, ale to tylko kwestia czasu.
Weszłam do sali, gdzie leżał Nathan i mocno się do niego przytuliłam, tak bardzo pragnęłam, aby się obudził, by powiedział że już wszystko będzie dobrze.
- Tak się o ciebie martwiłam- powiedziałam wycierając łzę- zrozumiałam jak bardzo cię kocham. Proszę, nigdy więcej mnie nie zostawiaj, bo ja cie potrzebuję. Jeszce kilka dni temu nie wiedziałam, czy chce z tobą być, bo nigdy nie mówiłeś mi że mnie kochasz, ale teraz będę walczyć, bo zrozumiałam o co walczę.
Nagle poczułam jak ściska moją rękę, po chwili zaczął otwierać oczy, on się budził, wróci do mnie i będzie tak, jak dawniej.
- Tak za tobą tęskniłam- powiedziałam delikatnie głaszcząc jego policzek- wiedziałam, że z tego wyjdziesz. Nie mogło być inaczej. Kocham cię najmocniej na świecie- pocałowałam jego policzek- wszystko będzie dobrze- szepnęłam i położyłam głowę na łóżku, tuż obok dłoni chłopaka, nie puszczając jej. 

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. W czasie ferii postaram się je częściej wstawiać. Zapraszam do komentowania.

1 komentarz: