wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 6


NATHAN:
Dziwiło mnie to, że Nikola od pewnego czasu się nie odzywała, myślałem, że wciąż idzie za mną i myśli, jednak coś nie dawało mi spokoju, obejrzałem się, a moje serce na moment się zatrzymało, by za chwilę zacząć bić dwa razy szybciej. Nie było jej tam. Wołałem, krzyczałem, ale to nie przyniosło żadnych efektów, coraz bardziej zaczynałem się martwić. Natomiast druga część mnie podpowiadała mi, że Nikola po prostu poszła do domu. Dzwoniłem na jej komórkę, ale była wyłączona. Postanowiłem jeszcze raz sprawdzić, czy nie ma jej w parku, a potem pójść do jej domu. Miałem dziwne przeczucia, czułem, że mogło wydarzyć się coś złego. Ta niepewność zżerała mnie od środka.

NICOLE:
Szliśmy w ciszy, chyba nikomu z nas to nie przeszkadzało. Ja miałam chwilę na przemyślenie sobie pewnych spraw, a i on wydawał się jakby nad czymś mocno się zastanawiał, choć nie widziałam jego twarzy mogłam poczuć, że był spięty. Myślałam nad tym co powiedział: "Może ja po prostu chcę spędzić ten czas z tobą", co on chciał przez to powiedzieć? W głowie miałam wiele pytań i choć wkoło nas panował duży hałas, my wyglądaliśmy jak byśmy odłączyli się od reszty świata. W pewnym momencie poczułam jak ktoś przykłada mi coś do twarzy i odpłynęłam.
Obudziłam się przywiązana do jakiegoś drzewa. W oddali było słychać śmiech dzieci. Nie wiedziałam ile czasu byłam nieprzytomna, nie wiedziałam dlaczego ktoś mnie tu przywiązał. Czy ktoś robił sobie ze mnie żarty? Mnie jakoś nie bawiła ta sytuacja, starałam się zachować spokój i nie wpaść w panikę, ale gdy go zobaczyłam moje serce automatycznie przyspieszyło, to w ogóle nie było zabawne. Podszedł do mnie i stanął naprzeciwko. Spojrzenie miał takie samo jak kiedyś. Bałam się, tak strasznie się go bałam, wiedziałam do czego był zdolny. Chciałam krzyczeć, lecz nie mogłam, miałam zawiązaną chustkę na ustach, tak ciasno, że jedyne co zdołałam wypowiedzieć to:
- Dlaczego ja?
Nie wytrzymałam, rozpłakałam się, nie wiedziałam co on chce mi zrobić, ale wiedziałam jedno, że na pewno nie będzie to nic przyjemnego. Nagle usłyszałam wołanie Nathana, w moich oczach pojawiła się nutka nadziei. Jake chyba tego nie usłyszał, rozmawiał właśnie przez telefon. Po chwili usłyszałam jak mówi, że musi skończyć to, co zaczął. Co to miało znaczyć? Co on chce zrobić? Byłam cała roztrzęsiona. Wtedy Jake podszedł do mnie i przyłożył mi telefon do ucha.
- Cześć siostrzyczko- usłyszałam. Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Teraz nawet chustka, która przed chwilą strasznie mi przeszkadzała, nic nie znaczyła, jakby jej nie było. To co ten chłopak powiedział, to nie mogło być prawdą. On nie mógł tak po prostu ze mną rozmawiać, to niedorzeczne.
- A teraz słuchaj suko! Zrobisz to, co Ci karze!- krzyknął Jake.
- Nic nie zrobię!- powiedziałam, lecz już po chwili tego pożałowałam. Poczułam piekący policzek.W mojej głowie pojawiło się pytanie: Jak on mógł mi to zrobić? Zaczęłam układać sobie życie od nowa, a on wraca i wszystko psuje, cały koszmar zaczyna się od nowa.
- Patrz na mnie!- krzyknął, ale ja nie mogłam tego zrobić, bo nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy, nie po tym co mi zrobił. Jake kopnął mnie w brzuch.
Dlaczego to wszystko mnie spotyka? Czym sobie na to zasłużyłam?
- Zostaw mnie!- krzyknęłam dławiąc się łzami, lecz on nic sobie z tego nie robił, stał przede mną i patrzył się na mnie z tym głupim uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
- Chyba sobie śnisz, złotko!
Ponownie wybuchłam głośnym płaczem. To już nie chodziło o to, że się go boję, martwiłam się tym telefonem, przecież mój brat nie żyje od roku, to nie mogła być prawda. Może on chciał wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia. To za dużo jak na moje siły, ja już sobie z tym wszystkim nie radzę.
- A teraz pożałujesz, że ode mnie ociekłaś!- krzyknął i pochylił się nade mną, chcąc walnąć mnie w brzuch. Już nawet nie próbowałam się bronić. Zamknęłam oczy czekając na ból, jakiego zaraz doznam, ale nic nie poczułam. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam bijących się ze sobą Jake I Nathana.

NATHAN:
Nagle usłyszałem jej głos, krzyczała na kogoś. Nie wiedziałem skąd to słyszę, przez echo które roznosiło się po lesie. Byłem pewny jednego, muszę szybko ją znaleźć. Wtedy usłyszałem jego głos. Bałem się o nią i byłem pewny, że ona też się boi, choć nigdy nie chciała o tym mówić, ja domyślałem się co zrobił jej ten chłopak. Sama świadomość tego doprowadzała mnie do wściekłości. Słyszałem coraz głośniejszy płacz, co znaczyło, że jestem coraz bliżej. Nagle go zobaczyłem, ciśnienie momentalnie mi podskoczyło.
- A teraz pożałujesz, że ode mnie uciekłaś!- krzyknął Jake. Nie wytrzymałem, wybiegłem zza krzaków, moja pięść wylądowała na jego twarzy powodując tym charakterystyczny odgłos łamania kości. Zadałem kilka ciosów i mój przeciwnik leżał na trawie nieprzytomny. Odwróciłem się w stronę Nikoli i podszedłem do niej, przytuliłem ją do siebie.
- Nie płacz, już nic Ci nie grozi.- powiedziałem jeszcze mocniej ją w siebie wtulając. Zdjąłem chustkę z jej twarzy, by mogła normalnie mówić.
- Dziękuję- szepnęła.
- Nie ma za co, skarbie.
- Jake, on powiedział, że- zaczęła, ale nie pozwoliłem jej skończyć.
- On już Ci nic nie zrobi.
- Ale on dał mi telefon i wtedy go usłyszałam.- powiedziała, a po jej policzku spłynęła jedna łza, nie mogłem na to patrzeć, chciałem aby choć przez chwile poczuła się lepiej, aby nie cierpiała.
- Kogo usłyszałaś?
- Mojego brata.- powiedziała ściszonym głosem.
- Ale mówiłaś, że jesteś jedynaczką.
- Bo jestem, a mój brat on... nie żyje.- powiedziała, a do oczu napłynęły jej nowe łzy. Chciałem ją przytulić, ale odepchnęła mnie, lecz ja nie dałem za wygraną, po chwili poddała się i wtuliła się we mnie.
- Zabierz mnie stąd.- szepnęła. Objąłem ją ramieniem i wolnym krokiem kierowaliśmy się w stronę domu Nikoli. Po 15 minutach byliśmy na miejscu, jej rodziców nie było w domu. Usiedliśmy na kanapie.
- Wiesz jak ja się o Ciebie bałem, myślałem, że jakiś obcy facet Cię porwał.
- "Nikt nie wydaje się bardziej obcy, niż ktoś kogo się kiedyś kochało"

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 5


NICOLE:
Kiedy się obudziłam od razu chciałam zadzwonić do Charlie i wtedy przypomniało mi się co wydarzyło się wczorajszego dnia. Pokłóciłam się z moją najlepszą przyjaciółką, która wiedziała, że nie lubię gadać o przeszłości, a mimo to zrobiła to, zraniła mnie uderzając w najczulszy punkt.
Po zjedzeniu śniadania położyłam się na kanapie i chociaż przez chwilę starałam się nie myśleć o tym co się stało. Po pewnym czasie po pokoju rozniósł się dźwięk dzwonka.

NATHAN:
Rano wstałem z łóżka, ubrałem się, wypiłem kawę, a w mojej głowie było to co się wczoraj wydarzyło, choć chciałem o tym zapomnieć, to nie mogłem, coś podświadomie mówiło mi, żebym do niej poszedł, tak też zrobiłem. Wyszedłem z domu i poszedłem do niej, już miałem zadzwonić do drzwi, kiedy zobaczyłem ją przez okno, siedziała smutna na kanapie. Gdy na to patrzyłem automatycznie i mi robiło się smutno. Zadzwoniłem do drzwi i już po chwili zobaczyłem ją w progu.

NICOLE:
- Cześć, mogę wejść?- spytał, gdy otworzyłam drzwi.
- Tak, jasne. - już po chwili siedzieliśmy na fotelach w salonie.
- Ja chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko w porządku- zaczął rozmowę
- Tak, dziękuję Ci za- nie dokończyłam, bo chłopak mi przerwał
- Myślałem, że już to przerobiliśmy...  nie wracajmy więcej do tego.
- Dobrze, ale chcę żebyś wiedział, że jestem Ci bardzo wdzięczna.
- Każdy na moim miejscu postąpiłby tak samo.
Siedzieliśmy w ciszy przez jakieś 5 min. Aż w końcu się odezwał, ja nie miałam odwagi, z natury jestem bardzo nieśmiała.
- Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale dlaczego biegłaś wtedy płacząc? Co się stało?- spytał niepewnie jakby bał się mojej odpowiedzi.
W moich oczach pojawiły się łzy i nic nie mogłam z tym zrobić, choć bardzo chciałam, nie potrafiłam, łzy zaczęły spływać po moich policzkach. W głowie miałam masę pytań: Dlaczego ona mi to zrobiła, dlaczego chciała mnie zranić, dobrze wiedziała, że to boli mnie najbardziej, a jednak powiedziała to mimo, że zawsze mnie pocieszała, a teraz skrzywdziła mnie, sprawiła że wspomnienia powróciły. Możecie pomyśleć, że jestem użalającą się nad sobą dziewczyną, ale to nie prawda ja po prostu dużo w życiu przeszłam i bardzo chciałam o tym zapomnieć. Moi rodzice się mną nie interesują, zawsze byłam zdana tylko na siebie, straciłam dzieciństwo, którego tak bardzo pragnęłam. Potem sytuacja z moim byłym chłopakiem, to wszystko sprawiło, że jeszcze bardziej zamknęłam się w sobie. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej tali.
- Wiem, że to nie jest dla Ciebie łatwe, ale..
- Powiem Ci, ale proszę, żebyś nie zadawał więcej pytań.-  może to nie było zbyt miłe, ale naprawdę nie miałam ochoty z nikim o tym rozmawiać. Opowiedziałam mu co się stało wczorajszego dnia starając się nie wnikać w szczegóły. Czułam, że chce mi się płakać, dlatego postanowiłam coś zrobić, aby się znowu przy nim nie pobeczeć.
- Pójdziemy się przejść?- może to nie był najlepszy pomysł, ale z pewnością jedyny na jaki wtedy wpadłam.
- Jasne. - powiedział i poszedł założyć buty, ja natomiast pobiegłam do siebie do pokoju pod pretekstem wzięcia bluzy. Weszłam do łazienki i poprawiłam makijaż.
- Może wybierzemy się do parku?- spytał Nathan, kiedy wyszliśmy z domu.
- Z przyjemnością. - powiedziałam unikając wzroku chłopaka.

NATHAN:
- Wiesz ja mam jedno pytanie - zaczęła nieśmiało- Dlaczego spędzasz ze mną tyle czasu, przecież mógłbyś robić teraz coś co lubisz, cokolwiek.
- Może dlatego, że ja chcę spędzić ten czas z tobą .- właśnie zdałem sobie sprawę co ja powiedziałem, nie powinienem tego mówić i nie wiem dlaczego to zrobiłem. Teraz może sobie za dużo wyobrażać, robić sobie nadzieję.  Nie mam pojęcia co jest w tej małej (choć pięknej) główce. Boże, dlaczego ja to mówię? Dlaczego ja się nią przejmuje? Normalnie nie obchodziłoby mnie to, a teraz? To dziwne uczucie, gdy na kimś Ci zależy. Do tej pory czułem to tylko w stosunku do swojej rodziny. Jedno zdanie przeszło mi przez myśl, ale szybko je wykluczyłem- przecież ja się nie zakochuje.

PRZEPRASZAM, ŻE WCZORAJ NIE WSTAWIŁAM ROZDZIAŁU.
Liczę, że ten rozdział wam się spodobał, następny będzie trochę straszny. Proszę o komentarze i WESOŁYCH ŚWIĄT!

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 4


NICOLE:
Obudziły mnie jasne promienie słoneczne wpadające przez okno. Spojrzałam na zegarek 12.00. Cóż tak myślałam, że nie uda mi się wstać wcześnie. Teraz będę musiała się tłumaczyć rodzicom: "Późno wstałaś znaczy późno przyszłaś". Delikatnie obudziłam Charlie i już po chwili zeszłyśmy na dół. Na szczęście nikogo nie było, zresztą nie po raz pierwszy. Są tak pochłonięci pracą, że nie wiedzą, że na noc wraca się do domu. Charlie chciałaby mieć takich rodziców, ja natomiast wiem, że nie wie czym to grozi.
Po śniadaniu poszłyśmy na zakupy. Charlie miała nadzieję, że spotkamy Nathana i nie myliła się. Chłopak właśnie wychodził z domu, od razu do nas podbiegł.
- Cześć dziewczyny!
- Cześć!- krzyknęła moja przyjaciółka i rzuciła się Nathanowi na szyję.
- O której wstałyście?- spytał chłopak podchodząc do mnie.
- Półgodziny temu. - odparłam witając się z nim delikatnym uściskiem. Charlie spojrzała na mnie wzrokiem, który mówił: On jest mój!
- To tak jak ja, a jak rodzice?
- Nie było ich w domu. - opowiedziałam zgodnie z prawdą.
- To miałyście szczęście. - uśmiechnął się do nas i dalej szliśmy rozmawiając o różnych głupotach, które wpadły nam do głowy.
- Ja idę w tą stronę- wskazał dróżkę, która prowadziła w prawą stronę.
- My też. - odparła radośnie Charlie.
- Ale my miałyśmy iść do sklepu, czyli prosto. - powiedziałam i poszłam pożegnać się z Nathanem.
- Przecież możemy iść tędy, a potem skręcimy
- Ale to nie po drodze!- podniosłam głos chcąc do niej jakoś dotrzeć.
- Dziewczyny, nie kłóćcie się, ja i tak zaraz wejdę do tamtych bloków.- powiedział chłopak wskazując budynki za sobą.
- No to pa- odparła Charlie z widocznym rozczarowaniem i odrobiną złości na twarzy.
- To do miłego!- krzyknął Nathan oddalając się od nas.
- Dlaczego nie chciałaś tam iść?!- spytała Charlie, kiedy chłopak był wystarczająco daleko, tak aby nic nie słyszał.
- Charlie, ogarnij się! Przecież to tylko zwykły chłopak!
- Ale jaki przystojny!
- Charlie!- krzyknęłam starając się przywrócić ją do normalnego myślenia.
- Przecież tobie też się podoba tylko nie chcesz o tym powiedzieć!
- Ja nie uginam się za chłopakami!- no teraz to trochę przesadziłam, ale przysięgam, że nic złego nie miałam na myśli.
- Co masz na myśli? Przypominam Ci, że to nie ja spotykałam się z idiotą i nie ja byłam w nim zakochana po uszy!
- Jak możesz tak mówić!- krzyknęłam i z płaczem ruszyłam w nieznanym mi kierunku. Słyszałam tylko jak Charlie mówi, żebym tam nie szła i porozmawiała z nią. Ja natomiast uważam, że co chciała powiedzieć to już powiedziała. Biegnąc ciągle miałam w głowie jej słowa, jak mogła to powiedzieć, przecież ona była moją najlepszą przyjaciółką, tą z którą spędziłam większość mojego życia, nie spodziewałam się, że to właśnie od niej usłyszę te słowa i to bolało najbardziej. Biegłam przed siebie, aż na kogoś wpadłam, na moje szczęście to był Nathan. Mocno się do niego przytuliłam, a on odwzajemnił uścisk.
- Ej skarbie, co Ci jest?- spytał zmartwionym głosem.
- Charlie, ona- jąkałam się przez płacz.
- Cichutko, już dobrze. - powiedział troskliwym głosem i mocno mnie do siebie przytulił. Właśnie tego teraz potrzebowałam. Jego ramie było mokre od moich łez, które nieustannie wypływały mi z oczu. Jak trochę się uspokoiłam odsunęłam się od chłopaka i rozejrzałam się wkoło. Zamarłam. Właśnie stałam pod domem Jake. Moje serce na moment się zatrzymało, aby po chwili zacząć bić dwa razy szybciej. Nathan chyba zobaczył przerażenie w moich oczach.
- Boisz się?- spytał łagodnym głosem.
- Chodźmy stąd, proszę Cię. - powiedziałam łapiąc go za rękę.
- Gdzie chcesz iść?
- Gdziekolwiek.
- Przyszłaś mnie odwiedzić?- usłyszałam ten głos i strasznie się prze straszyłam. Nagle do głowy napłynęły mi wspomnienia, te których tak bardzo starałam się pozbyć, w oczach zebrały się nowe łzy. Obróciłam się i go zobaczyłam, mocniej złapałam Nathana za rękę, próbując w ten sposób pokazać mu, że się boję, chłopak chyba to zrozumiał, bo stanął między mnie a jego, poczułam się trochę bardziej bezpieczna. Nie wie cobym zrobiła, gdyby nie było tu Nathana, gdybym była sama.
NATHAN:
Nie wiedziałem dlaczego Nicola tak zareagowała na widok tego miejsca, dopóki nie zobaczyłem jej reakcji na tego chłopaka. Cała się trzęsła, w oczach zebrały jej się nowe łzy. Uścisnęła moją rękę, oznajmiając mi tym samym, że się go boi. Nie wiedziałem co ten koleś jej zrobił.
- Skoro już tu przyszłaś to może pogadamy. Ładnie to tak uciekać ode mnie, zmienić numer i się prze prowadzić, ale widzę że daleko nie uciekłaś, to dobrze będziemy mogli skończyć to, co zaczęliśmy. - i wtedy mnie olśniło, to był Jake, ten chłopak o którym wczoraj u mnie mówiła.
- A teraz powiedz mu kochanie- wskazał na mnie- żeby sobie poszedł i zostawił nas samych, mamy dużo do omówienia, nie sądzisz?
- Zostaw mnie!- to jedyne co zdołała z siebie wydusić, spojrzałem na nią, była cała roztrzęsiona, płakała.
- Koczanie, czemu płaczesz?- powiedział chłopak z udawanym przejęciem. Poczułem jak Nikola ciągnie mnie lekko za bluzkę, odwróciłem się do nie i zamarłem, wyglądała tak niewinnie, uroczo i słodko, była taka bezbronna...
- Zabierz mnie stąd, proszę.
- Oczywiście. - objąłem ją ramieniem, i już mieliśmy odejść, gdy Jake szarpnął Nicolę.
- Nigdzie nie pójdziesz suko! - wrzasnął na nią, a moje dłonie momentalnie zacisnęły się w pięści. Nie chciałem się z nim bić, bo wtedy Nikola mogłaby bać się również mnie, ale musiałem mu coś powiedzieć. Nie wytrzymałem. Chociaż w głowie powtarzałem sobie, żeby nie wybuchnąć złością, to było na nic. Nie mogłem patrzeć na to jak on ją traktuje.
- Zostaw ją do cholery! - wrzasnąłem i walnąłem go w brzuch, raz a porządnie, tak abym nie musiał się przy niej bić. to by nie pomogło jej uspokoić. Mój przeciwnik złapał się za brzuch i padł na ziemię.
- Jeszcze z wami nie skończyłem! - krzyknął, a ja złapałem Nikole za rękę i udaliśmy się w stronę jej domu. Cały czas po głowie chodził mi jedno pytanie - co on jej takiego zrobił, że tak się go boi?
 - Przepraszam, wiem że nie powinienem, ale co on ci zrobił? Czy on cię bił?
Nic nie powiedziała, tylko wtuliła się mocno w moje ramiona, a ja odwzajemniłem uścisk. To chyba oznaczało, że tak... Tego mu nie daruję.
- Odprowadzisz mnie do domu? - spytała cichutkim głosem, który w każdej chwili mógł się załamać.
- Oczywiście skarbie, tylko już nie płacz, bo twoi rodzice zasypią cię pytaniami.
Wytarła ręką łzy spływające po jej policzkach, pociągnęła nosem i spytała:
- Już w miarę?
- Jeszcze tutaj. - wytarłem ostatnią łzę spływającą po jej policzku.
- Wiesz, że i tak jesteś piękna?
Dziewczyna momentalnie się zarumieniła.
- Możemy już iść?
- Tak, jasne.
Złapałem ją w talii i zaprowadziłem pod dom.
- Dziękuje ci za to, że...
- Nie masz za co dziękować. - przerwałem jej.
Dostałem buziaka w policzek i już po chwili zniknęła za drzwiami.

Proszę o komentarze.
Następny rozdział pojawi się w poniedziałek.

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Rozdział 3


NICOLE:

Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie, powoli się odwróciłam i zobaczyłam Nathana.
- Czemu tu stoisz zupełnie sama? Coś się stało?- spytał zmartwionym głosem.
- Nie, ja tylko musiałam sobie coś poukładać.
- Akurat teraz? Czy ktoś Ci coś zrobił?- spytał dalej drążąc temat.
Przez moment się zawahałam, no bo przecież oni  powiedzieli coś nie tak, ale to nie była ich wina,
to dla mnie zbyt ciężkie, a oni o tym nie wiedzieli, nie byli świadomi.
- Nie, tylko- przerwał mi Nathan.
- Nie kłam, zawahałaś się, czyli coś się stało. Czy chłopaki coś zrobili?  Mogę Ci jakoś pomóc?
- Nie, ale to nie była ich wina, to ja gdy tylko sobie o nim przypominam- Boże jaki ja mam długi język.
- O kim?
- O moim chłopaku, byłym chłopaku. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- A przypomniałaś sobie, gdy Chris spytał się was, czy miałyście chłopaków?
- Tak, ale on nie wiedział, że robi mi tym przykrość, zresztą dzisiaj niechcący przypomniała mi o nim Charlie, możemy o tym nie mówić?
- A mogę Cię jeszcze o coś spytać?-kiwnęłam głową na znak, że może mówić, a w głowie
siedziało mi pytanie: Dlaczego on się tak przyczepił?- Kiedy rozstałaś się z Jake-em?
- To było ok.4 tygodni temu.
Już o nic więcej nie pytał. Staliśmy przez dłuższy czas wpatrując się w przyrodę. Było bardzo miło.
- Nie jest Ci zimno?- spytał zdejmując z siebie kurtkę.- Proszę.
- Dzięki- powiedziałam i dalej staliśmy w ciszy, dopóki na balkon weszła Charlie z kumplami Nathana.
- Co wy tu robicie?- spytał Tom, głaszcząc się po głowie.
- Wiecie jak chcieliście zostać sami, to mogliście powiedzieć my byśmy sobie poszli.- zaśmiał się Chris.
- Ogarnijcie się!- krzyknął Nathan.
- Spoko, my tylko chcieliśmy powiedzieć, że się już zbieramy, było miło.
- To narazie. - chłopaki pożegnali się ze sobą po męsku, a potem podeszli do mnie i do Charlie, która stała obok mnie i uścisnęli nas obydwie, tak mocno,że ledwo mogłam oddychać.
- Chris uspokój się, bo ich zaraz zgnieciesz!- krzykną Nathan. - Przecież, one są takie maleńkie.
- Ja nie jestem mała- oburzyła się Charlie.
- Ja tylko- chłopak zaczął, ale nie dane mu było dokończyć.
-Dobra, dobra, już się nie tłumacz- zaśmiała się dziewczyna.

NATHAN:
Gdy chłopaki poszli już do siebie, ja znowu zostałem z sąsiadkami i nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie podobało mi się i to bardzo. Chyba mi się nikt nie dziwi? Właśnie siedzę z laskami na kanapie i pijemy piwo. Raczej żadnemu chłopakowi, by to nie przeszkadzało.
Po jakimś czasie dziewczyny zrobiły się senne i postanowiły już iść. Chciałem je odprowadzić, ale dziwnie mogłoby to wyglądać: dorosły facet odprowadza dwie naiwnie, nieletnie i pijane dziewczyny do domu.
Gdy zostałem sam miałem czas na rozmyślenia. Właśnie zdałem sobie sprawę, że ja siedziałem z Nicolą na balkonie przez długi czas, który mógłbym spędzić z kumplami pijąc piwo. To było do mnie niepodobne. Zacząłem się martwić, coś ze mną jest nie tak. Ja nigdy taki nie byłem, to jest bardzo dziwne.

Rozdział jest bardzo krótki i niezbyt ciekawy, ale następny będzie fajniejszy i dłuższy.
 Zapraszam do komentowania.

sobota, 13 grudnia 2014

Rozdział 2

NATHAN:
Siedziałem na kanapie, w głębi duszy miałem nadzieję, że ktoś przyjdzie wcześniej i pomoże mi rozstawić wszystkie rzeczy, jakoś samemu nie chciało mi się tego robić. Poczułem wibracje
w telefonie i odczytałem wiadomość od chłopaków: "Niestety wpadniemy ok. 11, musimy jeszcze coś załatwić". No to znaczy, że będę musiał się z tym wszystkim sam uporać. Już wstałem
i zabrałem się za rozkładanie przekąsek, kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Otworzyłem
je i zobaczyłem dwie dziewczyny, których na pierwszy rzut oka nie poznałem, dopiero po chwili zorientowałem się kim są. Wcześniej widziałem je w nieco innym stanie. Mimowolnie się uśmiechnąłem. 

- Wpuścisz nas, czy będziesz się tak na nas gapił?- powiedziała Charlie. Tak to musiało być krępujące.
- Wchodźcie. - wskazałem ręką salon, w który po chwili znalazły się dziewczyny.
- Jesteście pierwsze, może chciałybyście mi pomóc?-spytałem.
- Tak, myślę że przyda Ci się pomoc. - zaśmiała się Charlie.
- Dzięki, to wy rozłóżcie te rzeczy, a ja zajmę się muzyką.
Po 15 minutach wszystko było już gotowe. Siedzieliśmy na kanapie w niezręcznej ciszy. Przyznam, że mało kiedy byłem skrępowany przy dziewczynach. Postanowiłem rozluźnić atmosferę.
- Skoro już nie musimy nic robić, a nikogo oprócz nas jeszcze nie ma, to może się trochę poznamy?
- Jasne, ty zaczynasz. - powiedziała Charlie.
- To tak: jestem Nathan, ale to chyba wiecie, mam 20 lat, przeprowadziłem się tu, aby być
dalej od rodziców, nie mam dziewczyny, mam 2 młodszego rodzeństwa, lubię chodzić na imprezy, nie pracuję, bo mi się nie chce, skończyłem już szkołę i ogólnie lubię moje życie.


NICOLE:
 Potem opowiadała o sobie Charlie, a ja przez ten czas próbowałam ustalić co mam powiedzieć,
to jednak nic nie dało, bo gdy spojrzał się na mnie Nathan sugerując, że teraz moja kolej, automatycznie zapomniałam co miałam powiedzieć. 

- Ja, ja - zaczęłam jeśli można to tak nazwać- chodzę do LO.
- Może w wakacje nie będziesz mówić o szkole. - zaśmiał się chłopak.
- Kiedy ja wciąż o niej myślę.
- To może dzisiaj uda Ci się o niej zapomnieć.
Nagle zrobiło się strasznie głośno, do salonu weszli znajomi Nathana.
- Cześć dziewczyny! Widzę, że zaczęliście zabawę bez nas. - zaśmiał się chłopak.
- Było przyjść wcześniej. - powiedział Nathan witając się z kumplami.
Chłopaki wygodnie się rozsiedli i zaczęła się zabawa. Już po chwili tańczyliśmy i śmialiśmy się. Wszyscy wydawali się na bardzo fajnych, zaprzyjaźniłam się też z dwoma dziewczynami.
Było świetnie do chwili, kiedy Chris nie zapytał się nas, czy mamy chłopaków. Mówiłam już,
że nie lubię gdy ktoś porusza ten temat? To był właśnie ten moment. Na myśl o Jake-u moje oczy
stawały się szkliste,a ja nie mogłam nic z tym zrobić, nie panowałam nad tym. Po cichu wyszłam
z salonu na balkon, nie chcąc zwracać na siebie niczyjej uwagi. Oparłam się o balustradę
i rozmyślałam o wszystkim, chcąc zapomnieć o Jake-u, lecz to było silniejsze ode mnie, moje myśli same wracały do niego. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie.


Proszę o komentarze

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 1


NICOLE:
Wstałam rano, zjadłam śniadanie i wzięłam prysznic. Dzisiaj ostatni dzień roku szkolnego. Założyłam białą bluzkę, czarne spodnie i buty. Ruszyłam w stronę szkoły. Gdy nauczyciele rozdawali dyplomy ja rozmyślałam jak spędzę wakacje. Wszyscy żegnali się ze swoimi znajomymi, ja natomiast miałam tylko jedną przyjaciółkę, która miała na imię Charlie. Od dziecka się znamy
i spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Zawsze mnie pociesza, kiedy jest mi smutno, to jej zawdzięczam bardzo wiele i choć mamy odmienne zdanie
na pewne tematy, to ona zawsze mnie rozumnie.
- Boże, nie wierze , że to już naprawdę koniec. Koniec wstawania rano, odrabiania prac domowych, nauki
i wszystkich innych okropnych rzeczy. - westchnęła Charlie.
- Tak szkoda, że tylko na dwa miesiące. - odparłam.
 Po szkole poszłyśmy do mnie, zamówiłyśmy pizze i obejrzałyśmy film, jak zawsze ten sam, to stało się
już chyba naszą tradycją, dramat romantyczny, przy którym zawsze się rozklejamy,
tak też było i dzisiaj. Nagle ktoś zapukał do drzwi, Charlie była w łazience wiec poszłam otworzyć. Nie zwracając uwagi na to jak wyglądam (a musiałam wyglądać strasznie) uchyliłam wejście. Zobaczyłam przystojnego, młodego chłopaka, który chyba coś mówił, ale ja się zamyśliłam i nic nie usłyszałam. Postanowiłam się otrząsnąć.
- Czy ty mnie słuchasz?- spytał.
- Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?
- Pytałem, czy chciałabyś wpaść dzisiaj do mnie na imprezę, o 22? Ja się tutaj niedawno wprowadziłem - wskazał dom za rogiem - i urządzam małe przyjęcie. Co ty na to?
- Ale ja Cię nie znam.
- To poznasz. - zaśmiał się chłopak.
Nie wiedziałam co powiedzieć, z jednej strony chciałam iść i dobrze się bawić, a z drugiej bałam się
co powiedzą moi rodzice, choć ich mało obchodziło moje życie, więc zaryzykowałam.
- A mogę przyprowadzić koleżankę?
- Ją?- spytał chłopak wskazując na Charlie, która stała za moimi plecami.
- Tak.To jest moja przyjaciółka Charlie, a to jest...- właśnie zdałam sobie sprawę, że ja nie znam jego imienia.
- Nathan.- dokończył za mnie z lekkim uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
- Miło mi  Cię poznać. - powiedziała Charlie witając się z chłopakiem.
- Mi też, a teraz muszę lecieć, bo jestem umówiony, to do zobaczenia-powiedział powoli się odwracając
i już miałam zamknąć drzwi, kiedy usłyszałam:
- Mogę się Ciebie  jeszcze o coś spytać?- powiedział zawracając się do mnie niepewnym głosem.
- Tak, a o co chodzi?- spytałam.
 - Czy coś Ci się stało?
W pierwszej chwili nie wiedziałam o co mu chodzi, ale potem zdałam sobie sprawę, że mówił o rozmazanym makijażu. Spojrzałam się na Charlie i obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- No to teraz to ja już nic nie rozumiem. Najpierw płaczecie, a teraz się z tego śmiejecie?- spytał zdziwiony.
- Ponoć dziewczyn nie da się zrozumieć.-powiedziała Charlie nie przestając się śmiać.
Natomiast ja już się uspokoiłam, nigdy nie potrafiłam być wyluzowana przy nieznanej mi osobie.
Z natury jestem nieśmiała i nic na to nie poradzę.
- To ja nie wnikam w szczegóły- zaśmiał się Nathan i zniknął za rogiem.
Poparzyłam na dziewczynę, od razu widać, że on jej się spodobał i wcale jej się nie dziwie.
Był bardzo przystojny, miał ciemne włosy i piwne oczy.
- Wow!!!- krzyknęła Charlie nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Ona zawsze miała słabość
do chłopaków, a może po prostu chciała być kochaną...
- Czy coś mnie ominęło? Opowiadaj!
- Uspokój się! - krzyknęłam starając powstrzymać się od śmiechu.
- Nie mów, że Ci się nie
- Tego nie powiedziałam! - nie panowałam nad tym, nawet się nie zastanowiłam.
- Czyżby on Ci się tak bardzo spodobał, przecież mówiłaś, że nie interesujesz się teraz chłopakami
po tym co Ci zrobił Jake.
Moja mina od razu posmutniała na myśl o tym jak mogłam być z takim chłopakiem.
- Nie powinnaś tego mówić.- powiedziałam cichym głosem.
- Przepraszam nie chciałam do tego wracać, a teraz choć wybrać sukienki.-dziewczyna złapała mnie za rękę i już po chwili byłyśmy na górze. Kiedy Charlie zaczęła szukać ubrań, ja starłam się zapomnieć o Jake-u. Zawsze jak ktoś mi o nim przypominał, musiałam zapominać od nowa, to nie było łatwe. Chciałam przekreślić to co było wcześniej, lecz nie nie potrafiłam to było silniejsze ode mnie. Na myśl o tym co razem przeszliśmy łza kręci mi się w oku. Dlaczego to musiało się tak skończyć? Dlaczego właśnie mnie spotkało takie życie? Dlaczego on nie mógł uszanować mojego zdania? Te pytania spowodowały, że jedna łza sypnęła mi po policzku.



Prolog

 

ZOSTAŃ

Prolog:

Życie czasem bywa okrutne. Dla niej było to za trudne. Czy nigdy nie może poczuć się naprawdę szczęśliwa? Kiedyś tego doświadczył przez chwilę była wesoła, pełna energii do życia, dziękowała Bogu, że to dla niej przygotował to świetne życie, wtedy nie wiedziała jakie ono jest i co ją czeka. Dopiero potem zdała sobie sprawę, że nie jest szczęśliwa, choć bardzo chciała
z nim zostać, to nie mogła, nie potrafiła żyć z kimś kto tyle razy ją skrzywdził. Odeszła. Nie prze puszczała jednak, że on może zacząć się mścić. Czy jej życie się odmieni?

On lubił zabawę, nigdy nie traktował niczego poważnie. Był bogaty, miał swoich kumpli, dziewczyny, które ustawiały się
w kolejce. Czuł, że ma wszystko, czego potrzebował. Czy kiedy spotka ją zacznie patrzeć na życie z innej strony?

Od autora:
Zapraszam do czytania mojego nowego bloga. Proszę o komentarze.