niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 29




NATHAN:

Może i jestem głupi, ale nie mam jej tego za złe. Wiem, że Nicole mnie kocha. Wiem albo chce to wiedzieć, ale w każdym razie będę o nią walczył. Pomogę małej i odzyskam zaufanie Nicole. Mam do niej żal, ale to nie zmienia faktu, że bardzo ją kocham. Postaram się być dobrym facetem. Ja nie wiem, czy ona zechce ze mną być, ale tak łatwo nie odpuszczę, nie poddam się, bo nie chcę znów jej stracić. 
Mojej córeczki jeszcze nie widziałem, muszę najpierw porozmawiać z Nicole, nie chce robić czegoś wbrew jej woli. Wiem, że to głupie. Mam nadzieję, że Nicole mi wybaczy, że wróci do mnie, ona i nasza córeczka
i razem stworzymy szczęśliwa rodzinę. Wiem, że będziemy się kłócić, ale później się pogodzimy, bo właśnie na tym polega miłość.

NICOLE:

- Co z nią? - spytała moja mama, kiedy opuściłam salę.
- Usnęła, pójdę do lekarza się czegoś dowiedzieć. - powiedziałam i już miałam odejść, ale mnie zatrzymała.
- Był tu twój "znajomy".
- Kto? Jak miał na imię? - spytałam ciekawa.
- Ty mi powiedz.
- O co Ci chodzi? - spytałam zdziwiona. - Powiesz mi, czy zatrzymasz to dla siebie?
- Ja go nie znam, ale ty znasz go chyba za dobrze. 
- Nie rozumiem Cie. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Był tu ojciec Maddie.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Po co on tu przyjechał? Gdzie teraz jest? Czy już zna całą prawdę?
- Co mu powiedziałaś?
- Ja z nim nie rozmawiałam. - powiedziała szybko.
- Gdzie on teraz jest? - zadałam kolejne pytanie.
- Wyszedł.
Tak po prostu stąd wyszedł? Musiałam iść go szukać, musiałam z nim porozmawiać. Szybko wybiegłam ze szpitala z nadzieją, że gdzieś go spotkam. Nie wiedziałam co mu powiem. Najprawdopodobniej będzie na mnie zły i ma racje. Zle postąpiłam, wiem to, ale robiłam to dla dobra małej. Chciałam by była szczęśliwa i miała fajne dzieciństwo. Ale czy dziecko może być szczęśliwe bez ojca? Na początku raczej tak, ale potem zacznie zadawać pytania. Co ja bym wtedy powiedziała?
Nagle moim oczom ukazał się Nathan. Siedział na schodkach i patrzył w jeden, martwy punkt. Bałam się, bałam się z nim porozmawiać. Nie wiedziałam jak zareaguje i obawiałam się, że mogę go stracić.
Powoli podeszłam do niego i usiadłam obok, a on nawet na mnie nie spojrzał. Cały czas patrzył się przed siebie. Bolało mnie to, ale miał prawo być zły. Kiedyś spędzaliśmy razem mile czas, a teraz siedzimy w milczeniu. To strasznie boli, ale musiałam być silna, choć w środku było zupełnie inaczej...
Nie potrafiłam powiedzieć ani słowa, bo wiedziałam że to może wszystko zepsuć. Bałam się, że znowu go stracę. Nagle zrobił coś, co całkowicie mnie zaskoczyło.


Byłam szczęśliwa, choć to jeszcze nic nie znaczyło. Miałam nadzieję, że mi wybaczy...

NATHAN:

Nie byłem zły, byłem smutny. Nie mogłem dłużej czekać tak strasznie chciałem ją teraz przytulić. Chciałem by była przy mnie...
Czułem jej łzy, wiedziałem, że płacze. Nie dziwiłem się, sam miałem ochotę się rozpłakać. Kochałem ją i tak strasznie chciałem z nią być. Opiekować się nią, chronić i starać się by była szczęśliwa. Potrzebowałem jej jak powietrza.
- Kocham Cie - szepnąłem jej do ucha.

 Wszedłem przez balkon do jej pokoju, dziewczyna smacznie spała, ukucnąłem przy niej i głaskałem ją po włosach.
- Pamiętaj, że nigdy nie przestanę Cię kochać - mówiłem cicho nie chcąc jej obudzić - Możesz w to wierzyć, lub nie, ale oddałbym wszystko, żeby znowu z tobą być. Wiem, że to już nie ma znaczenia, bo ty nie chcesz ze mną rozmawiać, dlatego postanowiłem wyjechać. Uważam, że tak będzie lepiej. Zapomnisz o mnie i będziesz normalnie żyć, tak jak chciałaś. Przepraszam, że muszę Cię zostawić. Zawiodłem Cię i dobrze o tym wiem, wiem również że strasznie Cię kocham, dlatego trudno mi Cię opuścić, ale zrobię to bo chcę, abyś była szczęśliwa. Kocham Cię skarbie. - pocałowałem ją w czółko
i odszedłem.

- Tak strasznie za tobą tęskniłam. - usłyszałem jej cichy głosik.
- Ja za tobą też nawet nie wiesz jak bardzo.

- Chce coś zrobić - zacząłem niepewnie, bo nie wiedziałem jak zareaguje - chce ją zobaczyć.
Nicole nic nie powiedziała tylko wzięła mnie za rękę i zaprowadziła pod salę, w której leży moja mała córeczka.

- Możemy do niej wejść? - Nicole spytała lekarza, który właśnie przechodził.
- Tak, ale proszę jej nie podnosić.
Delikatnie złapałem za klamkę. Otworzyłem powoli drzwi i podszedłem do małej. Była śliczna, nie mogłem uwierzyć, że jestem ojcem tej małej dziewczynki. Delikatnie głaskałem ją po włoskach, nie zwracając uwagi na nic co nas otacza, byliśmy tylko my, dopóki nie usłyszałem cichutkiego płaczu Nicole. Szybko do niej podszedłem i ją przytuliłem.
- Nie płacz - powiedziałem cicho i pocałowałem ją w czółko.
- Ona... ona jest chora Nathan, bardzo się o nią boję. - mówiła dławiąc się łzami - Nie chce, żeby mi ją zabrali, chce mieć ją przy sobie...

Proszę o komentarze



piątek, 20 marca 2015

Rozdział 28




NICOLE:

Powoli otworzyłam oczy z nadzieją, że zobaczę obok siebie mojego ukochanego, ale jego nie było. Nie chciałam leżeć sama, wiec szybko się podniosłam i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, założyłam koszule i nie robiąc żadnego hałasu zeszłam na dół. Miałam nadzieję, że zastanę Nathana w salonie, ale również go tam nie było. Przeszukałam kilka pomieszczeń i nikogo nie znalazłam. Zrezygnowana podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko, wlałam je do szklanki i zaczęłam pić. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Automatycznie szklanka z mlekiem, którą trzymałam w ręku wylądowała na podłodze. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to Nathan.
- Przestraszyłeś mnie. - powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.
- Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać.
- To teraz musisz to posprzątać. - powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Ja nawet nie dotknąłem tej szklanki.
- Ale to przez Ciebie ją wypuściłam. 
- Ten argument mnie nie przekonuje. - powiedział poważnie i oparł się o szafkę. Wiedziałam, że i tak tego nie posprząta, wiec sama zabrałam się do pracy.
- Zostaw to. - usłyszałam po chwili.
- Samo się nie posprząta.
- Chodź do mnie. - Co ja zrobiłam? Czy mogłabym zrezygnować z takiej propozycji?
Podeszłam do niego, a on mnie pocałował. Uwielbiam czuć jego usta na swoich...
Naszą romantyczna chwilę przerwał dzwonek mojego telefonu. Raptownie odsunęłam się od Nathana i zaczęłam szukać komórki.
Odebrałam telefon i wyszłam z kuchni.

NATHAN:

Dziwiło mnie zachowanie Nicole. Dlaczego poszła porozmawiać gdzie indziej? Wiem, że nie powinienem, ale podszedłem do drzwi, przez które wyszła. Słyszałem to:
Co z nią?
Czy to coś poważnego?
Co chce Pan zrobić?
Czy ona nie jest na to za malutka?
Gdzie ją zabieracie?
Dobrze, to czekam na wiadomość?
Tak. Postaram się jak najszybciej przyjechać.
Po tych słowach Nicole pobiegła na górę, najprawdopodobniej zabrać swoje rzeczy. Chciałem się czegoś dowiedzieć, dlatego ruszyłem w tamtą stronę, ale zatrzymałem się przed schodami, ponieważ usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie byłem pewny co mam zrobić. Ostatecznie odczytałem sms-a:
Szpital przy ul. Batorego
Proszę się nie martwić Pani córka na pewno z tego wyjdzie.

NICOLE:

Zabrałam swoje rzeczy i szybko zbiegłam na dół. Zobaczyłam, że Nathan siedzi na kanapie, a ręce ma ułożone na kolanach. Coś było nie tak, ale nie miałam czasu o to teraz pytać.
- Kochanie, muszę jechać. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. Kocham Cie. - zabrałam swój telefon i ruszyłam w stronę drzwi.
Później zorientowałam się, dlaczego Nathan dziwnie się zachował, ale nie mogłam już nic zrobić.
Byłam zła na siebie, że zostawiłam ten telefon. Ale czy wy myślałybyście o zabraniu ze sobą komórki, gdy wasze dziecko cierpi, a wy jesteście daleko od niego i w żaden sposób nie możecie mu pomóc?
Po jakimś czasie byłam na miejscu. Szybko wybiegłam z samochodu i weszłam do szpitala. Zobaczyłam moją mamę, która zaprowadziła mnie pod salę, w której leży moja córka. 
- Dostała odpowiednie lekarstwa, lekarz mówił że musimy czekać. - Ale czy ja chciałam czekać? Nie.
Szybko weszłam do środka i niezważając na konsekwencje wzięłam małą na rączki. Strasznie ją kochałam i nie mogłam dłużej czekać. Ciągłe rozstania sprawiały, że strasznie za nią tęskniłam.

- Skarbie, mamusia jest już przy tobie. - mówiłam do śpiącej dziewczynki. - przepraszam, że Cię zostawiłam. Wiem, że mówiłam, że wrócę z tatusiem, ale to nie jest takie łatwe. Strasznie go kocham, tylko czy to wystarczy? Niunia, to nie twoja wina. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, lecz nie wszystko idzie po mojej myśli. Mam nadzieję, że tatuś do nas wróci.

NATHAN: 

Zrobiłem to, bo nie chciałem znowu jej stracić. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Mój cel - szpital przy ul. Batorego. Nie wiedziałem co jej powiem, nie wiedziałem, czy chcę zobaczyć małą, tak jak prawie zawsze nic nie wiedziałem, lecz byłem prawie pewny, że jestem ojcem. Czy byłem zły? Sam nie wiem. Gdyby jakaś kobieta powiedziała mi, że będę ojcem jej dziecka, to byłbym zły. Tylko, czy Nicole jest zwykłą kobietą? Nie. Jest kobietą, na której strasznie mi zależy. Właśnie, o tym starałem się zapomnieć przez ostatnie kilka miesięcy, jak widać bezskutecznie, bo nie można zapomnieć o kimś kogo się kochało, albo nadal kocha...

Drogę pokonałem w dość szybkim czasie, wiec już po chwili byłem w szpitalu. W oddali zobaczyłem mamę Nicole, którą wcześniej widziałem dwa, góra trzy razy, ale poznałem ją, bo zapamiętałem wszystko co wiąże się z moim skarbem. Podszedłem do kobiety.
- Dzień dobry,  wie Pani co dzieje się z Pani wnuczką?- spytałem.
- Kim Pan jest?
- Jestem ojcem tej małej.
- Wyjdę na zewnątrz muszę się przewietrzyć.
- Tak to chyba dobry pomysł, jest Pani strasznie blada.  - powiedziałem i odwróciłem się w stronę drzwi, przez które widziałem moje skarby. Nicole stała tyłem do mnie i kołysała małą.
Po chwili zobaczyłem lekarza, więc postanowiłem spytać się go co z dzieckiem.
- Dzień dobry, co się dzieje z moją córką? - spytałem.
- Jej stan się pogorszył. Potrzebuje pilnie przeszczepu.
- Jakiego przeszczepu? - spytałem, bo już nic nie rozumiałem.
- Pana córeczka jest wcześniakiem, dlatego wystąpiły problemy. Ma chorą wątrobę i konieczny jest przeszczep jej fragmentu, ale niestety to może trochę potrwać, dlatego proponuje, żeby zbadał się Pan pod kątem, czy może być dawcą. Jakby Pan chciał wykonać takie badanie, to zapraszam do sali numer 5 na pierwszym piętrze, do widzenia. 
Czy to znaczy, że tylko dlatego Nicole do mnie wróciła? 


Przepraszam za tak długą nieobecność. 

Czytasz, skomentuj. 

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 27



NATHAN:

Na prośbę dziewczyny znów wziąłem ją w ramiona. Cieszyło mnie to, że mogę trzymać swojego skarba. Miałem wrażenie, że śnię, ale na pewno nie miałem zamiaru się budzić.
- Mogę Cię o coś prosić? - spytałem, na co dziewczyna delikatnie kiwnęła głową, abym kontynuował - Uszczypnij mnie.
- Po co? - spytała i podniosła głowę, by widzieć moją twarz.
- Chcę się upewnić, czy to nie sen. - powiedziałem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Głupi jesteś... - Nicole złapała mnie za rękę i ruszyła w stronę ulicy.
- Gdzie idziesz? - spytałem.
- Chce się przejść.
- W takim razie proponuje, abyś poszła prosto, a potem skręciła w lewo, tam jest ładna okolica, jakbyś coś chciała to dzwoń. - dziewczyna patrzyła się na mnie, a ja w tym momencie miałem ochotę parsknąć śmiechem.
- Wiesz... miałam nadzieję, że pójdziesz ze mną. - powiedziała nieśmiało.
- Tylko żartowałem. - złapałem ją za rękę - Chodź.
Szliśmy w ciszy. Po 15 min. byliśmy już na miejscu. Siedzieliśmy na plaży patrząc się na zachodzące słońce.
Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co, w ogóle prawie nic nie wiedziałem, ale na razie nie miałem zamiaru o tym rozmawiać.

Nicole:

Ta plaża jest piękna, siedzimy tu i patrzymy na zachodzące słońce, jest super...
- Mogę Cię o coś spytać? - usłyszałam po dość długim czasie siedzenia w ciszy. Niepewnie kiwnęłam głową na znak, aby kontynuował, ale w głębi duszy bałam się o co może mnie spytać. Co będzie jeśli spyta co robiłam przez ten czas, gdy się nie widzieliśmy. Wiedziałam, ze muszę powiedzieć mu o tym co się wydarzyło, ale nie chciałam tego robić teraz. Po pierwsze nie wyobrażałam sobie, że mogę znów go stracić. Po drugie nie wiedziałam jak mu to powiedzieć: Dobra przejdę już do sedna. Przyjechałam tu po to, bo potrzebuje twojej pomocy. Wiesz, mamy córkę która jest chora i ty możesz ją uratować - takie coś nie wchodziło w grę. Po trzecie nie wiedziałam jak zareaguje i przyznam trochę się tego obawiałam. Biorąc pod uwagę okoliczności na razie wstrzymałam się z powiedzeniem mu prawdy, choć z drugiej strony gdyby zadał takie pytanie nie okłamałabym go, bo nie chcę zaczynać od kłamstwa.
- Na ile czasu tu przyjechałaś? - usłyszałam po chwili.
- Ja - zaczęłam - ja... ja nie wiem. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Cieszę się, że jesteś. - szepnął mi do ucha.
- Ja też. - powiedziałam pewna swojego zdania. Strasznie zanim tęskniłam przez ten czas i wreszcie mam go tylko dla siebie. 
Spędziliśmy razem miły wieczór, który polegał na obsypywaniu się piaskiem, wrzucaniu do wody i innych głupich rzeczach. Było cudownie, ale niestety szybko się skończyło.
- Idziemy do mnie? -spytał Nathan, kiedy wyszliśmy na ulice.
- Chyba nie mamy innej możliwości. - powiedziałam smutna, albo raczej udając smutną.
- Teraz to ja powinienem się obrazić. Uważasz, że w moim domu nie jest fajnie. Obrażając mój dom obrażasz i mnie. - powiedział poważnie i ruszył przed siebie, ja natomiast usiadłam na ławce obok i też udałam obrażoną. ( Nie wiem na co, ale moje ego nie pozwoliło mi, żebym go przeprosiła, jego i jego dom - jak to ujął.)
- Uważasz, że ławka jest mniej nudnym miejscem od mojego domu?- spytał, ale nawet na chwile się nie zatrzymał.
- Tu może stać się wiele rzeczy.
- Co na przykład?
- Na przykład mogą mnie porwać, zgwałcić, ale ty się nie przejmuj. Dobranoc. - powiedziałam dalej udając obrażoną.

Nathan:

- W takim razie do zobaczenia. Wiesz powiedziałbym Ci dobranoc, ale ty chyba nie idziesz spać, no chyba że dla Ciebie ta niesamowicie interesująca ławka stanie się dziś nudnym miejscem do spania. - powiedziałem starając się powstrzymać śmiech i brzmieć w miarę poważnie.
- Obrażając moją ławkę obrażasz i mnie. - powtórzyła po mnie.
- To teraz jesteśmy kwita? - spytałam bo nie miałem ochoty dalej już tego ciągnąć, ale zamiast odpowiedzi usłyszałem jej krzyk. Szybko zawróciłem i biegłem do miejsca gdzie ją zostawiłem. W oddali zobaczyłem kilku mężczyzn, którzy ją trzymali. Złość, która we mnie rosła dodała mi jeszcze więcej siły i sprawiła, ze już po chwili byłem obok nich.
- Zabieraj te łapska!- Krzyknąłem i walnąłem jednego w noś, z którego wypłynęła krew i było słychać charakterystyczny dźwięk łamania kości. Odwróciłem się i walnąłem drugiego, tym samym sprawiając, że obydwoje leżeli na chodniku. Odwróciłem się w stronę Nicole i zobaczyłem, że z jej oczu wydobywają się łzy. Ten widok sprawiał, ze łamało mi się serce.Szybko ją przytuliłem i oddaliliśmy się z tamtego miejsca.
Po kilku minutach byliśmy już u mnie w domu. Nie chciałem wracać do tego co wydarzyło się przed chwilą, więc poszedłem do kuchni i przygotowałam coś do jedzenia. Postawiłem jedzenie przed nami i wziąłem do reki laptopa.
- Chcesz coś obejrzeć? - spytałam.
- Jasne.
Wybraliśmy film, który nie przypadkowo był komedią. Chciałem pocieszyć Nicole, miałem straszne wyrzuty sumienia, że ją zostawiłem. Wieczór był świetny śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Gdy było już późno poszliśmy spać.


środa, 4 marca 2015

Rozdział 26




NICOLE:

Wstałam wcześnie rano, za oknem było jeszcze ciemno, a ja nie mogłam spać. Poszłam na spacer. W uszach miałam słuchawki, więc nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Szłam przed siebie dopóki na kogoś nie wpadłam. Podniosłam głową, aby zobaczyć kim jest ta osoba. Na widok Chrisa mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Hej, co ty tu robisz? - spytałam.
- Miałem zamiar zadać Ci to samo pytanie.
- Ale ja byłam pierwsza, więc słucham...
- Wracam od Charlie, bo - chciał dokończyć, ale mu przerwałam.
- Dobra, nie wnikam co się tam działo. - zaśmiałam się.
- Teraz twoja kolej.
- No, więc... wyszłam na spacer, bo muszę coś przemyśleć. - powiedziałam po chwili.
- Chodzi o Madiie? - przytaknęłam - Charlie mi powiedziała, że chcesz powiedzieć o niej Nathanowi, to prawda? - chwilę zastanawiałam się zanim coś powiedziałam.
- Tak. Masz z nim kontakt? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Jasne.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie on teraz mieszka? Proszę, to dla mnie bardzo ważne. - chłopak podał mi adres, podziękowałam mu i wróciłam do domu.
Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do szpitala.
Weszłam do sali, w której leżała moja córeczka. Delikatnie wzięłam ją na rączki i ucałowałam.
- Mama bardzo Cię kocha, teraz jedzie po twojego tatę, bo chce, abyś była już w domu razem z nią i tatusiem. - usiadłam na krześle i wzięłam głęboki oddech - mam nadzieję, że Ci się spodoba i pokochasz go tak mocno jak ja go kocham. - odłożyłam córeczkę i spojrzałam na zegarek. - do tatusia jest spory kawałek drogi, więc muszę Cię zostawić, ale przyjadę najszybciej jak się da, bo bardzo Cię kocham...

Stałam pod wskazanym adresem, serce biło mi zaskakująco szybko. Bałam się zapukać do drzwi, ale jednocześnie chciałam to zrobić. Chciałam zobaczyć, czy się zmienił, jak zareaguje na mój widok i ...chciałam zobaczyć, czy jeszcze patrzy na mnie tak jak kiedyś. W pewnym momencie poczułam czyjś wzrok na sobie.
- Mogę w czymś pomóc? - usłyszałam głos, jego głos... Powoli się odwróciłam i uniosłam głowę ku górze. Nasze spojrzenia się spotkały, nie minęła minuta, a już byłam w ramionach Nathana. Ściskał mnie tak jakby bał się, że mu za chwilę ucieknę. Po tylu miesiącach znów czułam się tak niesamowicie. Czułam jego perfumy i dotyk jego dłoni. Nawet nie zauważyłam kiedy z oczu wypłynęły mi łzy. Nie spodziewałam się, że Nathan tak zareaguje, że pierwsze co zrobi to mnie przytuli, byłam pozytywnie zaskoczona.

Nathan:

Trzymałem w ramionach Nicole i za nic w świecie nie chciałem jej puścić. Byłem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy. Od kilku miesięcy czekałem na chwilę, kiedy będę mógł ja pocałować i chociaż przez chwilę potrzymać w ramionach. Nie miałem pojęcia, że spotkam ją właśnie dzisiaj, ale mogę uznać ten dzień za jeden z piękniejszych w moim życiu, jeszcze nie wiem, czy Nicole da mi szansę, ale ważne jest to, że do mnie przyszła, ze odwzajemniła mój uścisk.
Po chwili Nicole się ode mnie odsunęła, a ja zobaczyłem jej zapłakane oczy.
- ja... przepraszam - powiedziałem.
Nagle dziewczyna mnie pocałowała, ale to nie był zwykły pocałunek, to było coś niesamowitego.
Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy musieliśmy złapać oddech.
Patrzyłem w jej oczy starając się coś z nich wyczytać, ale nie udało mi się to, ponieważ były pokryte łzami.
- Skarbie, nie płacz. - powiedziałem i wyciągnąłem rękę, aby zetrzeć z jej policzków łzy.
- Przytul mnie...

PROSZĘ O KOMENTARZE