środa, 1 kwietnia 2015

Epilog

NICOLE:

(miesiąc później)
Maddie przeszła operacje i z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Dzisiaj wielki dzień, przeprowadzamy się do nowego mieszkania. Dom podobno jest niesamowity, ale ja go jeszcze nie widziałam, bo ma to być niespodzianka. Strasznie się cieszę, gdy pomyślę, że w trójkę stworzymy cudowną rodzinkę. Myślę optymistycznie. Na razie jest super, mam przy sobie dwie najważniejsze osoby w moim życiu.
Nathan mi się oświadczył, tego dnia kiedy odebrałam małą ze szpitala.

Spacerowaliśmy po plaży trzymając się za ręce. Zachód słońca tworzył piękny nastrój. W oddali było słychać śpiew ptaków i szum drzew. Może było spokojne, a my byliśmy sami -  wpatrzeni w siebie ludzie kochający się bezgranicznie. Wystarczyło kilka słów wypowiedzianych z Jego ust, abym zaczęła płakać jak mała dziewczynka. Po chwili byłam w jego ramionach.


Byłam szczęśliwa, bardzo szczęśliwa...


NATHAN:

Zaniosłem walizki do samochodu, zamknąłem dom i podszedłem do moich skarbów, które już na mnie czekały.
- Jedziemy? - spytałem będąc już wystarczająco blisko.
- Możesz mi chociaż powiedzieć gdzie to jest? - zadała pytanie, które ostatnio słyszałem dość często.
- Już mówiłem, że niedaleko.
- Szczegółowy opis. - zaśmiała się.
Wziąłem od niej małą i wsadziłem do fotelika.
- Bezpieczeństwo to podstawa. 
Otworzyłem drzwi Nicole i po chwili sam zająłem miejsce kierowcy. Powoli jechaliśmy ulicami miasta. Droga zajęła nam jakąś godzinkę, przez ten czas Maddie zdążyła usnąć, jest strasznym śpiochem i chyba ma to po mnie, Nicole natomiast potrafi nie spać całe noce. Wieczorami pisze coś w swoim pamiętniku i za nic w świecie nie chce tego pokazać. Mówi, że to kobiece sprawy i ja tego nie zrozumiem. Musi być to dla niej bardzo ważne, bo kiedyś w nocy obudził mnie jej cichutki płacz, zobaczyłem wtedy że trzyma w rękach ten dziennik i coś pisze, ale ja znam tylko tytuł "Pamiętaj córeczko nigdy nie popełniaj takich błędów jak ja".

NICOLE:

Z samochodu praktycznie wybiegłam, byłam strasznie ciekawa jak będzie wyglądał nasz nowy dom, ale to co zobaczyłam przerosło wszelkie moje oczekiwania.
- I jak? - spytał Nathan, kiedy podszedł do mnie z małą na rączkach.
- Jest śliczny... - byłam zachwycona i podekscytowana.
Za domem był piękny ogródek, myślę że będę tam spędzała większość czasu.
- Wchodzimy?
Weszliśmy do domu, wzięłam małą od Nathana i od razu skręciłam w pierwsze drzwi, które jak się później okazało prowadziły do pokoju Maddie.

Zatkało mnie. Nad łóżeczkiem był napis: "Pamiętaj córeczko tatuś bardzo Cię kocha". Patrzyłam na to, a po moim policzku zaczęły spływać łzy.
- A ja chciałam Ci zabrać twojego tatusia. - powiedziałam do małej.
Jak mogłam chcieć ją pozbawić ojca? Oszukiwałam sama siebie, że nic do niego nie czuje, a prawda jest zupełnie inna.


Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od sa­mego życia. Za­myka się w sobie. 

Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi, Nathan objął mnie i położył głowę na moim ramieniu.
- Nie płacz - szepnął mi do ucha - strasznie tego nie lubię.
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
- Dziękuje. - powiedziałam równie cicho, jak on przed chwilą.
- Nathan cmoknął mnie w czoło i złapał za rękę.


Leżeliśmy na łóżku w sypialni, a pomiędzy nami była Maddie, która właśnie się obudziła.
- Dzień dobry córeczko. - powiedział Nathan i cmoknął ją w czółko.
- Może wyjdziemy na dwór? - spytałam.
- Jasne. Ubierz małą, a ja zaraz przyjdę.
Wzięłam małą na rączki i poszłam do jej pokoju, z szafy wyjęłam kilka ubranek i przebrałam małą.
Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam, że Nathan usiłuje rozłożyć wózek. Swoją drogą wyglądało to bardzo śmiesznie.
- Może Ci w czymś pomóc? - spytałam i stanęłam obok niego.
- Poradzę sobie - odpowiedział i ponownie odwrócił wzrok na wózek.
- Komputerami się zajmujesz, a wózka nie umiesz rozłożyć? - zaśmiałam się. Wiedziałam, że to nie jest proste zadanie, bo sama na początku miałam z tym problem, ale postanowiłam trochę zabawić się z Nathanem.
- To jest cholernie skomplikowane. - powiedział i złapał się za głowę.
- Potrzymaj małą, a ja to zrobię.
- O nieee takie coś powinien robić mężczyzna.
- Skoro się upierasz. - zaśmiałam się i usiadłam na huśtawce.


- Dobrze Ci poszło - powiedziałam do Nathana, kiedy skończył rozkładać wózek.
- Nigdy nie myślałem, że to takie trudne.
Włożyłam małą do wózka i poszliśmy na spacer.
- Pokaże Ci coś. - Nathan wziął ode mnie wózek i skręcił w jedną uliczkę.
Po chwili zatrzymał się i spojrzał przed siebie. Staliśmy pod domkiem, w którym jeszcze nie dawno mieszkał Nathan.

- Mogę w czymś pomóc? - usłyszałam głos, jego głos... Powoli się odwróciłam i uniosłam głowę ku górze. Nasze spojrzenia się spotkały, nie minęła minuta, a już byłam w ramionach Nathana. Ściskał mnie tak jakby bał się, że mu za chwilę ucieknę. Po tylu miesiącach znów czułam się tak niesamowicie. Czułam jego perfumy i dotyk jego dłoni. Nawet nie zauważyłam kiedy z oczu wypłynęły mi łzy. Nie spodziewałam się, że Nathan tak zareaguje, że pierwsze co zrobi to mnie przytuli...

NATHAN:

Kilka miesięcy później:

Od samego rana w domu panuje chaos, w sumie nic dziwnego jest tu piętnaście osób. Każdy biega, jakby czas był teraz dla nich najcenniejszy, a przecież do Wigilii jest jeszcze sporo czasu.
Wszedłem do pokoju Maddie i zobaczyłem, że mała już nie śpi. Na mój widok słodko się uśmiechnęła, wziąłem ją na ręce i cmoknąłem ją w czółko. Zabrałem z fotela naszykowane wcześniej dla niej ubranka i ją przebrałem. Wyszyłem z pokoju i skierowałem się do kuchni, mając nadzieję, że właśnie tam jest Nicole.
- Nasza córeczka już wstała? - spytała Nicole, kiedy do niej podszedłem. Mamusia wzięła córeczkę na ręce i ją uścisnęła - idziemy do babci, bo chciała Cię zobaczyć - powiedziała do małej i zniknęła za drzwiami.

Zbliżał się wieczór, w domu wreszcie panuje spokój, wszyscy siedzimy przy stole czekając na Nicolę, która poszła przebrać małą.
Po chwili do salonu weszły moje dwa skarby. Nicole podała dziecko Charlie, która od rana się nią zajmuje, w końcu jest matką chrzestną. Po złożeniu życzeń usiedliśmy do stołu.
Najszybciej ze stołu zniknęły pierogi, ponieważ jest to moje ulubione danie. Goście zajadali się potrawami i razem śpiewali kolędy.
Wigilia jest wyjątkowym dniem w roku, jest to czas miło spędzony w gronie rodzinnym. Te święta są dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowe, bo spędzone z osobami, na których naprawdę mi zależy...
Obok mnie siedziała Nicole, a z drugiej strony Chris, który cały czas zabawiał moją córeczkę, patrzyłem się na niego i uśmiechnąłem się.
- Dzieci są naprawdę słodkie. - powiedział do mnie, a ja się zaśmiałem. - Chyba będę do Ciebie częściej wpadał.
- Chyba, że będziesz miał swoje. - wskazałem na Charlie i poklepałem go po plecach. - Ale nigdy nie zapomnij o starym przyjacielu.



Podszedłem do Maddie, która słodko spała, po chwili obok mnie zjawiła się Nicole, objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie.

"Zaw­sze bądź blisko
Nie da­lej niż o oddech
Bi­cia naszych serc"

ღ ღ
"Zja­wił się nag­le
jak pier­wszy wiosen­ny deszczyk

ta­ki lek­ki ,orzeźwiający
o za­pachu żonkili

lek­kim dreszczykiem
prze­biegł po mo­jej skórze

zachłys­tam się każdym oddechem
pragnąc go tyl­ko więcej

po­rywy Serce
szczęście uno­si się w Koło

kro­pel­ki mienią się
w pro­mieniach słońca

ko­loro­we kryształki
na moich dłoniach..."

Dwójka ludzi połączonych ze sobą wzajemną miłością, tworzących jedną całość,
ona nie może żyć bez niego, a on nie może oderwać od niej wzroku. Dla niego to pieprzony ideał, którego szczerze pragnie, a on dla niej jest kimś niewyobrażalnie ważnym, kimś bez kogo jeden dzień dłuży się niemiłosiernie, kimś kto powoduje, że jej twarz jest uśmiechnięta i pełna blasku...


Moja przygoda z pisaniem się kończy, więc chciałam podziękować wszystkim, którzy to czytali. 
Mam do was prośbę, żeby każdy kto kiedykolwiek to czytał zostawił po sobie komentarz (np.: czytałam), to dla mnie naprawdę ważne.
Trzymajcie się ciepło :)

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 29




NATHAN:

Może i jestem głupi, ale nie mam jej tego za złe. Wiem, że Nicole mnie kocha. Wiem albo chce to wiedzieć, ale w każdym razie będę o nią walczył. Pomogę małej i odzyskam zaufanie Nicole. Mam do niej żal, ale to nie zmienia faktu, że bardzo ją kocham. Postaram się być dobrym facetem. Ja nie wiem, czy ona zechce ze mną być, ale tak łatwo nie odpuszczę, nie poddam się, bo nie chcę znów jej stracić. 
Mojej córeczki jeszcze nie widziałem, muszę najpierw porozmawiać z Nicole, nie chce robić czegoś wbrew jej woli. Wiem, że to głupie. Mam nadzieję, że Nicole mi wybaczy, że wróci do mnie, ona i nasza córeczka
i razem stworzymy szczęśliwa rodzinę. Wiem, że będziemy się kłócić, ale później się pogodzimy, bo właśnie na tym polega miłość.

NICOLE:

- Co z nią? - spytała moja mama, kiedy opuściłam salę.
- Usnęła, pójdę do lekarza się czegoś dowiedzieć. - powiedziałam i już miałam odejść, ale mnie zatrzymała.
- Był tu twój "znajomy".
- Kto? Jak miał na imię? - spytałam ciekawa.
- Ty mi powiedz.
- O co Ci chodzi? - spytałam zdziwiona. - Powiesz mi, czy zatrzymasz to dla siebie?
- Ja go nie znam, ale ty znasz go chyba za dobrze. 
- Nie rozumiem Cie. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Był tu ojciec Maddie.
Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Po co on tu przyjechał? Gdzie teraz jest? Czy już zna całą prawdę?
- Co mu powiedziałaś?
- Ja z nim nie rozmawiałam. - powiedziała szybko.
- Gdzie on teraz jest? - zadałam kolejne pytanie.
- Wyszedł.
Tak po prostu stąd wyszedł? Musiałam iść go szukać, musiałam z nim porozmawiać. Szybko wybiegłam ze szpitala z nadzieją, że gdzieś go spotkam. Nie wiedziałam co mu powiem. Najprawdopodobniej będzie na mnie zły i ma racje. Zle postąpiłam, wiem to, ale robiłam to dla dobra małej. Chciałam by była szczęśliwa i miała fajne dzieciństwo. Ale czy dziecko może być szczęśliwe bez ojca? Na początku raczej tak, ale potem zacznie zadawać pytania. Co ja bym wtedy powiedziała?
Nagle moim oczom ukazał się Nathan. Siedział na schodkach i patrzył w jeden, martwy punkt. Bałam się, bałam się z nim porozmawiać. Nie wiedziałam jak zareaguje i obawiałam się, że mogę go stracić.
Powoli podeszłam do niego i usiadłam obok, a on nawet na mnie nie spojrzał. Cały czas patrzył się przed siebie. Bolało mnie to, ale miał prawo być zły. Kiedyś spędzaliśmy razem mile czas, a teraz siedzimy w milczeniu. To strasznie boli, ale musiałam być silna, choć w środku było zupełnie inaczej...
Nie potrafiłam powiedzieć ani słowa, bo wiedziałam że to może wszystko zepsuć. Bałam się, że znowu go stracę. Nagle zrobił coś, co całkowicie mnie zaskoczyło.


Byłam szczęśliwa, choć to jeszcze nic nie znaczyło. Miałam nadzieję, że mi wybaczy...

NATHAN:

Nie byłem zły, byłem smutny. Nie mogłem dłużej czekać tak strasznie chciałem ją teraz przytulić. Chciałem by była przy mnie...
Czułem jej łzy, wiedziałem, że płacze. Nie dziwiłem się, sam miałem ochotę się rozpłakać. Kochałem ją i tak strasznie chciałem z nią być. Opiekować się nią, chronić i starać się by była szczęśliwa. Potrzebowałem jej jak powietrza.
- Kocham Cie - szepnąłem jej do ucha.

 Wszedłem przez balkon do jej pokoju, dziewczyna smacznie spała, ukucnąłem przy niej i głaskałem ją po włosach.
- Pamiętaj, że nigdy nie przestanę Cię kochać - mówiłem cicho nie chcąc jej obudzić - Możesz w to wierzyć, lub nie, ale oddałbym wszystko, żeby znowu z tobą być. Wiem, że to już nie ma znaczenia, bo ty nie chcesz ze mną rozmawiać, dlatego postanowiłem wyjechać. Uważam, że tak będzie lepiej. Zapomnisz o mnie i będziesz normalnie żyć, tak jak chciałaś. Przepraszam, że muszę Cię zostawić. Zawiodłem Cię i dobrze o tym wiem, wiem również że strasznie Cię kocham, dlatego trudno mi Cię opuścić, ale zrobię to bo chcę, abyś była szczęśliwa. Kocham Cię skarbie. - pocałowałem ją w czółko
i odszedłem.

- Tak strasznie za tobą tęskniłam. - usłyszałem jej cichy głosik.
- Ja za tobą też nawet nie wiesz jak bardzo.

- Chce coś zrobić - zacząłem niepewnie, bo nie wiedziałem jak zareaguje - chce ją zobaczyć.
Nicole nic nie powiedziała tylko wzięła mnie za rękę i zaprowadziła pod salę, w której leży moja mała córeczka.

- Możemy do niej wejść? - Nicole spytała lekarza, który właśnie przechodził.
- Tak, ale proszę jej nie podnosić.
Delikatnie złapałem za klamkę. Otworzyłem powoli drzwi i podszedłem do małej. Była śliczna, nie mogłem uwierzyć, że jestem ojcem tej małej dziewczynki. Delikatnie głaskałem ją po włoskach, nie zwracając uwagi na nic co nas otacza, byliśmy tylko my, dopóki nie usłyszałem cichutkiego płaczu Nicole. Szybko do niej podszedłem i ją przytuliłem.
- Nie płacz - powiedziałem cicho i pocałowałem ją w czółko.
- Ona... ona jest chora Nathan, bardzo się o nią boję. - mówiła dławiąc się łzami - Nie chce, żeby mi ją zabrali, chce mieć ją przy sobie...

Proszę o komentarze



piątek, 20 marca 2015

Rozdział 28




NICOLE:

Powoli otworzyłam oczy z nadzieją, że zobaczę obok siebie mojego ukochanego, ale jego nie było. Nie chciałam leżeć sama, wiec szybko się podniosłam i ruszyłam w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, założyłam koszule i nie robiąc żadnego hałasu zeszłam na dół. Miałam nadzieję, że zastanę Nathana w salonie, ale również go tam nie było. Przeszukałam kilka pomieszczeń i nikogo nie znalazłam. Zrezygnowana podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko, wlałam je do szklanki i zaczęłam pić. Nagle poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Automatycznie szklanka z mlekiem, którą trzymałam w ręku wylądowała na podłodze. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to Nathan.
- Przestraszyłeś mnie. - powiedziałam i odwróciłam się w jego stronę.
- Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać.
- To teraz musisz to posprzątać. - powiedziałam jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Ja nawet nie dotknąłem tej szklanki.
- Ale to przez Ciebie ją wypuściłam. 
- Ten argument mnie nie przekonuje. - powiedział poważnie i oparł się o szafkę. Wiedziałam, że i tak tego nie posprząta, wiec sama zabrałam się do pracy.
- Zostaw to. - usłyszałam po chwili.
- Samo się nie posprząta.
- Chodź do mnie. - Co ja zrobiłam? Czy mogłabym zrezygnować z takiej propozycji?
Podeszłam do niego, a on mnie pocałował. Uwielbiam czuć jego usta na swoich...
Naszą romantyczna chwilę przerwał dzwonek mojego telefonu. Raptownie odsunęłam się od Nathana i zaczęłam szukać komórki.
Odebrałam telefon i wyszłam z kuchni.

NATHAN:

Dziwiło mnie zachowanie Nicole. Dlaczego poszła porozmawiać gdzie indziej? Wiem, że nie powinienem, ale podszedłem do drzwi, przez które wyszła. Słyszałem to:
Co z nią?
Czy to coś poważnego?
Co chce Pan zrobić?
Czy ona nie jest na to za malutka?
Gdzie ją zabieracie?
Dobrze, to czekam na wiadomość?
Tak. Postaram się jak najszybciej przyjechać.
Po tych słowach Nicole pobiegła na górę, najprawdopodobniej zabrać swoje rzeczy. Chciałem się czegoś dowiedzieć, dlatego ruszyłem w tamtą stronę, ale zatrzymałem się przed schodami, ponieważ usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie byłem pewny co mam zrobić. Ostatecznie odczytałem sms-a:
Szpital przy ul. Batorego
Proszę się nie martwić Pani córka na pewno z tego wyjdzie.

NICOLE:

Zabrałam swoje rzeczy i szybko zbiegłam na dół. Zobaczyłam, że Nathan siedzi na kanapie, a ręce ma ułożone na kolanach. Coś było nie tak, ale nie miałam czasu o to teraz pytać.
- Kochanie, muszę jechać. Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. Kocham Cie. - zabrałam swój telefon i ruszyłam w stronę drzwi.
Później zorientowałam się, dlaczego Nathan dziwnie się zachował, ale nie mogłam już nic zrobić.
Byłam zła na siebie, że zostawiłam ten telefon. Ale czy wy myślałybyście o zabraniu ze sobą komórki, gdy wasze dziecko cierpi, a wy jesteście daleko od niego i w żaden sposób nie możecie mu pomóc?
Po jakimś czasie byłam na miejscu. Szybko wybiegłam z samochodu i weszłam do szpitala. Zobaczyłam moją mamę, która zaprowadziła mnie pod salę, w której leży moja córka. 
- Dostała odpowiednie lekarstwa, lekarz mówił że musimy czekać. - Ale czy ja chciałam czekać? Nie.
Szybko weszłam do środka i niezważając na konsekwencje wzięłam małą na rączki. Strasznie ją kochałam i nie mogłam dłużej czekać. Ciągłe rozstania sprawiały, że strasznie za nią tęskniłam.

- Skarbie, mamusia jest już przy tobie. - mówiłam do śpiącej dziewczynki. - przepraszam, że Cię zostawiłam. Wiem, że mówiłam, że wrócę z tatusiem, ale to nie jest takie łatwe. Strasznie go kocham, tylko czy to wystarczy? Niunia, to nie twoja wina. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, lecz nie wszystko idzie po mojej myśli. Mam nadzieję, że tatuś do nas wróci.

NATHAN: 

Zrobiłem to, bo nie chciałem znowu jej stracić. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem. Mój cel - szpital przy ul. Batorego. Nie wiedziałem co jej powiem, nie wiedziałem, czy chcę zobaczyć małą, tak jak prawie zawsze nic nie wiedziałem, lecz byłem prawie pewny, że jestem ojcem. Czy byłem zły? Sam nie wiem. Gdyby jakaś kobieta powiedziała mi, że będę ojcem jej dziecka, to byłbym zły. Tylko, czy Nicole jest zwykłą kobietą? Nie. Jest kobietą, na której strasznie mi zależy. Właśnie, o tym starałem się zapomnieć przez ostatnie kilka miesięcy, jak widać bezskutecznie, bo nie można zapomnieć o kimś kogo się kochało, albo nadal kocha...

Drogę pokonałem w dość szybkim czasie, wiec już po chwili byłem w szpitalu. W oddali zobaczyłem mamę Nicole, którą wcześniej widziałem dwa, góra trzy razy, ale poznałem ją, bo zapamiętałem wszystko co wiąże się z moim skarbem. Podszedłem do kobiety.
- Dzień dobry,  wie Pani co dzieje się z Pani wnuczką?- spytałem.
- Kim Pan jest?
- Jestem ojcem tej małej.
- Wyjdę na zewnątrz muszę się przewietrzyć.
- Tak to chyba dobry pomysł, jest Pani strasznie blada.  - powiedziałem i odwróciłem się w stronę drzwi, przez które widziałem moje skarby. Nicole stała tyłem do mnie i kołysała małą.
Po chwili zobaczyłem lekarza, więc postanowiłem spytać się go co z dzieckiem.
- Dzień dobry, co się dzieje z moją córką? - spytałem.
- Jej stan się pogorszył. Potrzebuje pilnie przeszczepu.
- Jakiego przeszczepu? - spytałem, bo już nic nie rozumiałem.
- Pana córeczka jest wcześniakiem, dlatego wystąpiły problemy. Ma chorą wątrobę i konieczny jest przeszczep jej fragmentu, ale niestety to może trochę potrwać, dlatego proponuje, żeby zbadał się Pan pod kątem, czy może być dawcą. Jakby Pan chciał wykonać takie badanie, to zapraszam do sali numer 5 na pierwszym piętrze, do widzenia. 
Czy to znaczy, że tylko dlatego Nicole do mnie wróciła? 


Przepraszam za tak długą nieobecność. 

Czytasz, skomentuj. 

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 27



NATHAN:

Na prośbę dziewczyny znów wziąłem ją w ramiona. Cieszyło mnie to, że mogę trzymać swojego skarba. Miałem wrażenie, że śnię, ale na pewno nie miałem zamiaru się budzić.
- Mogę Cię o coś prosić? - spytałem, na co dziewczyna delikatnie kiwnęła głową, abym kontynuował - Uszczypnij mnie.
- Po co? - spytała i podniosła głowę, by widzieć moją twarz.
- Chcę się upewnić, czy to nie sen. - powiedziałem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Głupi jesteś... - Nicole złapała mnie za rękę i ruszyła w stronę ulicy.
- Gdzie idziesz? - spytałem.
- Chce się przejść.
- W takim razie proponuje, abyś poszła prosto, a potem skręciła w lewo, tam jest ładna okolica, jakbyś coś chciała to dzwoń. - dziewczyna patrzyła się na mnie, a ja w tym momencie miałem ochotę parsknąć śmiechem.
- Wiesz... miałam nadzieję, że pójdziesz ze mną. - powiedziała nieśmiało.
- Tylko żartowałem. - złapałem ją za rękę - Chodź.
Szliśmy w ciszy. Po 15 min. byliśmy już na miejscu. Siedzieliśmy na plaży patrząc się na zachodzące słońce.
Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co, w ogóle prawie nic nie wiedziałem, ale na razie nie miałem zamiaru o tym rozmawiać.

Nicole:

Ta plaża jest piękna, siedzimy tu i patrzymy na zachodzące słońce, jest super...
- Mogę Cię o coś spytać? - usłyszałam po dość długim czasie siedzenia w ciszy. Niepewnie kiwnęłam głową na znak, aby kontynuował, ale w głębi duszy bałam się o co może mnie spytać. Co będzie jeśli spyta co robiłam przez ten czas, gdy się nie widzieliśmy. Wiedziałam, ze muszę powiedzieć mu o tym co się wydarzyło, ale nie chciałam tego robić teraz. Po pierwsze nie wyobrażałam sobie, że mogę znów go stracić. Po drugie nie wiedziałam jak mu to powiedzieć: Dobra przejdę już do sedna. Przyjechałam tu po to, bo potrzebuje twojej pomocy. Wiesz, mamy córkę która jest chora i ty możesz ją uratować - takie coś nie wchodziło w grę. Po trzecie nie wiedziałam jak zareaguje i przyznam trochę się tego obawiałam. Biorąc pod uwagę okoliczności na razie wstrzymałam się z powiedzeniem mu prawdy, choć z drugiej strony gdyby zadał takie pytanie nie okłamałabym go, bo nie chcę zaczynać od kłamstwa.
- Na ile czasu tu przyjechałaś? - usłyszałam po chwili.
- Ja - zaczęłam - ja... ja nie wiem. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Cieszę się, że jesteś. - szepnął mi do ucha.
- Ja też. - powiedziałam pewna swojego zdania. Strasznie zanim tęskniłam przez ten czas i wreszcie mam go tylko dla siebie. 
Spędziliśmy razem miły wieczór, który polegał na obsypywaniu się piaskiem, wrzucaniu do wody i innych głupich rzeczach. Było cudownie, ale niestety szybko się skończyło.
- Idziemy do mnie? -spytał Nathan, kiedy wyszliśmy na ulice.
- Chyba nie mamy innej możliwości. - powiedziałam smutna, albo raczej udając smutną.
- Teraz to ja powinienem się obrazić. Uważasz, że w moim domu nie jest fajnie. Obrażając mój dom obrażasz i mnie. - powiedział poważnie i ruszył przed siebie, ja natomiast usiadłam na ławce obok i też udałam obrażoną. ( Nie wiem na co, ale moje ego nie pozwoliło mi, żebym go przeprosiła, jego i jego dom - jak to ujął.)
- Uważasz, że ławka jest mniej nudnym miejscem od mojego domu?- spytał, ale nawet na chwile się nie zatrzymał.
- Tu może stać się wiele rzeczy.
- Co na przykład?
- Na przykład mogą mnie porwać, zgwałcić, ale ty się nie przejmuj. Dobranoc. - powiedziałam dalej udając obrażoną.

Nathan:

- W takim razie do zobaczenia. Wiesz powiedziałbym Ci dobranoc, ale ty chyba nie idziesz spać, no chyba że dla Ciebie ta niesamowicie interesująca ławka stanie się dziś nudnym miejscem do spania. - powiedziałem starając się powstrzymać śmiech i brzmieć w miarę poważnie.
- Obrażając moją ławkę obrażasz i mnie. - powtórzyła po mnie.
- To teraz jesteśmy kwita? - spytałam bo nie miałem ochoty dalej już tego ciągnąć, ale zamiast odpowiedzi usłyszałem jej krzyk. Szybko zawróciłem i biegłem do miejsca gdzie ją zostawiłem. W oddali zobaczyłem kilku mężczyzn, którzy ją trzymali. Złość, która we mnie rosła dodała mi jeszcze więcej siły i sprawiła, ze już po chwili byłem obok nich.
- Zabieraj te łapska!- Krzyknąłem i walnąłem jednego w noś, z którego wypłynęła krew i było słychać charakterystyczny dźwięk łamania kości. Odwróciłem się i walnąłem drugiego, tym samym sprawiając, że obydwoje leżeli na chodniku. Odwróciłem się w stronę Nicole i zobaczyłem, że z jej oczu wydobywają się łzy. Ten widok sprawiał, ze łamało mi się serce.Szybko ją przytuliłem i oddaliliśmy się z tamtego miejsca.
Po kilku minutach byliśmy już u mnie w domu. Nie chciałem wracać do tego co wydarzyło się przed chwilą, więc poszedłem do kuchni i przygotowałam coś do jedzenia. Postawiłem jedzenie przed nami i wziąłem do reki laptopa.
- Chcesz coś obejrzeć? - spytałam.
- Jasne.
Wybraliśmy film, który nie przypadkowo był komedią. Chciałem pocieszyć Nicole, miałem straszne wyrzuty sumienia, że ją zostawiłem. Wieczór był świetny śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Gdy było już późno poszliśmy spać.


środa, 4 marca 2015

Rozdział 26




NICOLE:

Wstałam wcześnie rano, za oknem było jeszcze ciemno, a ja nie mogłam spać. Poszłam na spacer. W uszach miałam słuchawki, więc nie zwracałam uwagi na otaczający mnie świat. Szłam przed siebie dopóki na kogoś nie wpadłam. Podniosłam głową, aby zobaczyć kim jest ta osoba. Na widok Chrisa mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Hej, co ty tu robisz? - spytałam.
- Miałem zamiar zadać Ci to samo pytanie.
- Ale ja byłam pierwsza, więc słucham...
- Wracam od Charlie, bo - chciał dokończyć, ale mu przerwałam.
- Dobra, nie wnikam co się tam działo. - zaśmiałam się.
- Teraz twoja kolej.
- No, więc... wyszłam na spacer, bo muszę coś przemyśleć. - powiedziałam po chwili.
- Chodzi o Madiie? - przytaknęłam - Charlie mi powiedziała, że chcesz powiedzieć o niej Nathanowi, to prawda? - chwilę zastanawiałam się zanim coś powiedziałam.
- Tak. Masz z nim kontakt? - spytałam z nadzieją w głosie.
- Jasne.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie on teraz mieszka? Proszę, to dla mnie bardzo ważne. - chłopak podał mi adres, podziękowałam mu i wróciłam do domu.
Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do szpitala.
Weszłam do sali, w której leżała moja córeczka. Delikatnie wzięłam ją na rączki i ucałowałam.
- Mama bardzo Cię kocha, teraz jedzie po twojego tatę, bo chce, abyś była już w domu razem z nią i tatusiem. - usiadłam na krześle i wzięłam głęboki oddech - mam nadzieję, że Ci się spodoba i pokochasz go tak mocno jak ja go kocham. - odłożyłam córeczkę i spojrzałam na zegarek. - do tatusia jest spory kawałek drogi, więc muszę Cię zostawić, ale przyjadę najszybciej jak się da, bo bardzo Cię kocham...

Stałam pod wskazanym adresem, serce biło mi zaskakująco szybko. Bałam się zapukać do drzwi, ale jednocześnie chciałam to zrobić. Chciałam zobaczyć, czy się zmienił, jak zareaguje na mój widok i ...chciałam zobaczyć, czy jeszcze patrzy na mnie tak jak kiedyś. W pewnym momencie poczułam czyjś wzrok na sobie.
- Mogę w czymś pomóc? - usłyszałam głos, jego głos... Powoli się odwróciłam i uniosłam głowę ku górze. Nasze spojrzenia się spotkały, nie minęła minuta, a już byłam w ramionach Nathana. Ściskał mnie tak jakby bał się, że mu za chwilę ucieknę. Po tylu miesiącach znów czułam się tak niesamowicie. Czułam jego perfumy i dotyk jego dłoni. Nawet nie zauważyłam kiedy z oczu wypłynęły mi łzy. Nie spodziewałam się, że Nathan tak zareaguje, że pierwsze co zrobi to mnie przytuli, byłam pozytywnie zaskoczona.

Nathan:

Trzymałem w ramionach Nicole i za nic w świecie nie chciałem jej puścić. Byłem szczęśliwy, bardzo szczęśliwy. Od kilku miesięcy czekałem na chwilę, kiedy będę mógł ja pocałować i chociaż przez chwilę potrzymać w ramionach. Nie miałem pojęcia, że spotkam ją właśnie dzisiaj, ale mogę uznać ten dzień za jeden z piękniejszych w moim życiu, jeszcze nie wiem, czy Nicole da mi szansę, ale ważne jest to, że do mnie przyszła, ze odwzajemniła mój uścisk.
Po chwili Nicole się ode mnie odsunęła, a ja zobaczyłem jej zapłakane oczy.
- ja... przepraszam - powiedziałem.
Nagle dziewczyna mnie pocałowała, ale to nie był zwykły pocałunek, to było coś niesamowitego.
Oderwaliśmy się od siebie, dopiero gdy musieliśmy złapać oddech.
Patrzyłem w jej oczy starając się coś z nich wyczytać, ale nie udało mi się to, ponieważ były pokryte łzami.
- Skarbie, nie płacz. - powiedziałem i wyciągnąłem rękę, aby zetrzeć z jej policzków łzy.
- Przytul mnie...

PROSZĘ O KOMENTARZE

sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 25



NICOLE:

Czy to sprawiedliwe, że jedni ludzie są szczęśliwi, a drudzy wręcz przeciwnie? Może jest droga do szczęścia? Tylko dlaczego ja nie potrafię jej znaleźć? Gdy myślałam, że wszystko już będzie w porządku, moje życie wywraca się do góry nogami. Jeszcze wczoraj byłam szczęśliwa. Przez ostatnie kilka miesięcy czekałam na moment, który dzisiaj miał się pojawić, lecz nagle stało się coś nieoczekiwanego.
Chodziłam po szpitalnej sali. Za chwilę mogłam się dowiedzieć, że moje dziecko jest strasznie chore. Cała się trzęsłam i nie mogłam się na niczym skupić. W pewnym momencie do sali wszedł lekarz.
- Miała pani leżeć. - powiedział siadając na krześle.
- Wie pan już coś? - spytałam ignorując jego uwagę.
- Tak. Proszę usiąść. - posłusznie wykonałam polecenie. - są już wyniki badania pani córeczki. - popatrzyłam się na niego wzrokiem, który mówił, aby kontynuował. - pani córka ma chorą wątrobę, potrzebny będzie przeszczep jej części. Pani dziecko jest wcześniakiem, dlatego wystąpiły problemy. Miejmy nadzieję, że pani będzie mogła być dawcą.
"Przeszczepienie fragmentu wątroby od krewnego jest doskonałym rozwiązaniem w przypadku małych dzieci, dla których bardzo trudno zdobyć narząd pochodzący od zmarłego. Pobranie od ojca lub matki fragmentu wątroby dla dziecka ma wiele zalet. Po pierwsze – pozwala bardzo dokładnie ocenić wątrobę dawcy, ograniczając do minimum ryzyko przeszczepienia niezbyt dobrego narządu. Po drugie – samo pobranie przeszczepu odbywa się w idealnych warunkach planowej operacji, nieporównywalnych z przeszczepieniem narządu z tzw. pobrania wielonarządowego, czyli po śmierci człowieka. Po trzecie wreszcie – czas od pobrania przeszczepu do jego podłączenia do krążenia biorcy (tzw. czas zimnego niedokrwienia) nie przekracza kilku godzin, podczas gdy przy przeszczepie od zmarłego jest on zwykle trzykrotnie dłuższy." Czy chce pani być dawcą?
- Tak. - powiedziałam bez chwili zastanowienia. Dla mnie to było oczywiste.
-  W takim razie musimy wiedzieć jaki ma pani typ krwi w przeciwnym razie może wystąpić reakcja alergiczna. Badanie krwi wykonamy jutro, a teraz będzie mogła się pani zobaczyć z córką. Jest pani gotowa?
- Tak.
Mojej córeczki jeszcze nie widziałam, to wszystko przez te badania, które musieli zrobić.

Do sali weszła pielęgniarka z moją córeczką na rękach. To była ta chwila, na którą czekałam tak długo. Szybko do niej podbiegłam i wzięłam małą na ręce. Była śliczna i bardzo podobna do Nathana. Patrząc na nią pierwszy raz od kilku miesięcy o nim pomyślałam. To nie tak, że go nie kochałam, po prostu gdy go długo nie widziałam, to to uczucie powoli zanikało.


Następnego dnia:
Czekałam na wyniki badań, na rękach trzymałam mojego maluszka. Przez całą noc zastanawiałam się co będzie jak ja nie będę mogła zostać dawcą. Sama ta myśl mnie przerażała. Nagle obok mnie pojawił się lekarz.
- Mam złą wiadomość - zaczął - nie może pani być dawcą.
- Jak długo moja wnuczka będzie czekać na przeszczep? - spytała moja mama.
- Może ojciec dziecka...
Lekarz zaczął mówić, ale ja go już nie słuchałam. "Może ojciec dziecka"- to zdanie utkwiło mi w pamięci. Chciałam powiedzieć lekarzowi " to będzie trudne, bo on nie wie o istnieniu małej" ale szybko to wykluczyłam i powiedziałam coś bardziej stosownego, długo się nad tym nie zastanawiając.
 - Ja... porozmawiam z nim. - i wtedy zdałam sobie sprawę, ze moja mama myśli, że nie wiem kim jest ojciec mojego dziecka.
- Skarbie, ale ty przecież - zaczęła - Czy ty nas oszukałaś?
- Mamo... ja... tak by było lepiej dla małej.
- To kim jest jej ojciec? - westchnęła - Czy to ten Nathan... ten nasz sąsiad, który odprowadził Cie kiedyś do domu? - zamurowało mnie. Moja mama nas razem widziała? Skoro się domyśla, to chyba muszę jej powiedzieć prawdę. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
- Tak, to on jest ojcem Maddie.
Lekarz zostawił nas, abyśmy mogły sobie wszystko wyjaśnić.
- Ale dlaczego wy nie jesteście razem? 
- Mamo to długa historia. - powiedziałam, bo nie chciałam jej o tym opowiadać. 
- Skarbie - zaczęła niepewnie - Czy on Ci coś zrobił?
- Nie. - powiedziałam szybko.
- Powiedz mi coś więcej, bo ja nic nie rozumiem.
- Ja go kocham... zawsze kochałam, ale my nie byliśmy sobie pisani. Coś między nami się psuło... tak z dnia na dzień, a ja... tak zwyczajnie się poddałam - po moim policzku spłynęła jedna łza. - dzisiaj wiem, że źle zrobiłam - wzięłam głęboki oddech - ja naprawdę nie chciałam go stracić. Mimo, że często mnie ranił, ja go nadal kocham i chyba nigdy nie przestanę. Po prostu nie mogę o nim zapomnieć. Mimo, że przez ostatnie kilka miesięcy nie myślałam zbyt dużo o nim, to on cały czas był gdzieś w moim sercu, tylko ja starałam się to ukryć i poniekąd mi się udało. Nawet nie wiesz jak się teraz czuję. Ja wiem, że Nathan nie chciał mieć dziecka, zresztą nie byłby dobrym ojcem. 
Ja muszę mu o wszystkim powiedzieć.
- Czy on Cie kochał? - moja mama zadała pytanie, na które sama nie znałam odpowiedzi.
- Ja.. ja nie wiem.
- Córeczko, przemyśl to, ja muszę już iść. - podeszłą do mnie, przytuliła mnie i ucałowała swoją wnuczkę, którą cały czas miałam na rekach. W sumie dziwne, że jeszcze po nią nie przyszli. Mała jest chora i dlatego musi być pod opieką lekarzy. Nagle drzwi do sali się otworzyły i do środka weszła pielęgniarka.
- Musimy już ją zabrać. - powiedziała podchodząc do mnie.
Pocałowałam małą w czółko.
- Mama bardzo Cię kocha. - powiedziałam i oddałam ją kobiecie.

Leżałam na łóżku w swoim pokoju. Nie mogłam zostać w szpitalu, bo lekarze powiedzieli, że to i tak nic nie zmieni, więc lepiej żebym poszła do domu. Wiedziałam, że mają rację, dlatego teraz tutaj siedzę i patrze na puste łóżeczko.
- Wszyscy tu na Ciebie czekamy. - powiedziałam - wiem, że jedyną opcją, żeby była tu szybko,  jest powiedzenie prawdy Nathanowi. - mówiłam sama do siebie - Tylko, czy on będzie chciał mi pomóc? Czy przebaczy mi i zrozumie moją decyzję? W taki o to sposób zostałam na noc z masą pytań.
Przeszczepienie fragmentu wątroby od krewnego jest doskonałym rozwiązaniem w przypadku małych dzieci, dla których bardzo trudno zdobyć narząd pochodzący od zmarłego. Pobranie od ojca lub matki fragmentu wątroby dla dziecka ma wiele zalet. Po pierwsze – pozwala bardzo dokładnie ocenić wątrobę dawcy, ograniczając do minimum ryzyko przeszczepienia niezbyt dobrego narządu. Po drugie – samo pobranie przeszczepu odbywa się w idealnych warunkach planowej operacji, nieporównywalnych z przeszczepieniem narządu z tzw. pobrania wielonarządowego, czyli po śmierci człowieka. Po trzecie wreszcie – czas od pobrania przeszczepu do jego podłączenia do krążenia biorcy (tzw. czas zimnego niedokrwienia) nie przekracza kilku godzin, podczas gdy przy przeszczepie od zmarłego jest on zwykle trzykrotnie dłuższy.

http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/niezbednik-pacjenta/przeszczep-rodzinny-od-kogo-mozna-pobrac-organy-do-przeszczepu-rodzinn_41363.html
Przeszczepienie fragmentu wątroby od krewnego jest doskonałym rozwiązaniem w przypadku małych dzieci, dla których bardzo trudno zdobyć narząd pochodzący od zmarłego. Pobranie od ojca lub matki fragmentu wątroby dla dziecka ma wiele zalet. Po pierwsze – pozwala bardzo dokładnie ocenić wątrobę dawcy, ograniczając do minimum ryzyko przeszczepienia niezbyt dobrego narządu. Po drugie – samo pobranie przeszczepu odbywa się w idealnych warunkach planowej operacji, nieporównywalnych z przeszczepieniem narządu z tzw. pobrania wielonarządowego, czyli po śmierci człowieka. Po trzecie wreszcie – czas od pobrania przeszczepu do jego podłączenia do krążenia biorcy (tzw. czas zimnego niedokrwienia) nie przekracza kilku godzin, podczas gdy przy przeszczepie od zmarłego jest on zwykle trzykrotnie dłuższy.

http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/niezbednik-pacjenta/przeszczep-rodzinny-od-kogo-mozna-pobrac-organy-do-przeszczepu-rodzinn_41363.html
Przeszczepienie fragmentu wątroby od krewnego jest doskonałym rozwiązaniem w przypadku małych dzieci, dla których bardzo trudno zdobyć narząd pochodzący od zmarłego. Pobranie od ojca lub matki fragmentu wątroby dla dziecka ma wiele zalet. Po pierwsze – pozwala bardzo dokładnie ocenić wątrobę dawcy, ograniczając do minimum ryzyko przeszczepienia niezbyt dobrego narządu. Po drugie – samo pobranie przeszczepu odbywa się w idealnych warunkach planowej operacji, nieporównywalnych z przeszczepieniem narządu z tzw. pobrania wielonarządowego, czyli po śmierci człowieka. Po trzecie wreszcie – czas od pobrania przeszczepu do jego podłączenia do krążenia biorcy (tzw. czas zimnego niedokrwienia) nie przekracza kilku godzin, podczas gdy przy przeszczepie od zmarłego jest on zwykle trzykrotnie dłuższy.

http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/niezbednik-pacjenta/przeszczep-rodzinny-od-kogo-mozna-pobrac-organy-do-przeszczepu-rodzinn_41363.html
Przeszczepienie fragmentu wątroby od krewnego jest doskonałym rozwiązaniem w przypadku małych dzieci, dla których bardzo trudno zdobyć narząd pochodzący od zmarłego. Pobranie od ojca lub matki fragmentu wątroby dla dziecka ma wiele zalet. Po pierwsze – pozwala bardzo dokładnie ocenić wątrobę dawcy, ograniczając do minimum ryzyko przeszczepienia niezbyt dobrego narządu. Po drugie – samo pobranie przeszczepu odbywa się w idealnych warunkach planowej operacji, nieporównywalnych z przeszczepieniem narządu z tzw. pobrania wielonarządowego, czyli po śmierci człowieka. Po trzecie wreszcie – czas od pobrania przeszczepu do jego podłączenia do krążenia biorcy (tzw. czas zimnego niedokrwienia) nie przekracza kilku godzin, podczas gdy przy przeszczepie od zmarłego jest on zwykle trzykrotnie dłuższy.

http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/niezbednik-pacjenta/przeszczep-rodzinny-od-kogo-mozna-pobrac-organy-do-przeszczepu-rodzinn_41363.html
Pobranie od ojca lub matki fragmentu wątroby dla dziecka ma wiele zalet. Po pierwsze – pozwala bardzo dokładnie ocenić wątrobę dawcy, ograniczając do minimum ryzyko przeszczepienia niezbyt dobrego narządu. Po drugie – samo pobranie przeszczepu odbywa się w idealnych warunkach planowej operacji, nieporównywalnych z przeszczepieniem narządu z tzw. pobrania wielonarządowego, czyli po śmierci człowieka. Po trzecie wreszcie – czas od pobrania przeszczepu do jego podłączenia do krążenia biorcy (tzw. czas zimnego niedokrwienia) nie przekracza kilku godzin, podczas gdy przy przeszczepie od zmarłego jest on zwykle trzykrotnie dłuższy.

http://www.poradnikzdrowie.pl/sprawdz-sie/niezbednik-pacjenta/przeszczep-rodzinny-od-kogo-mozna-pobrac-organy-do-przeszczepu-rodzinn_41363.html


CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału.