wtorek, 10 marca 2015

Rozdział 27



NATHAN:

Na prośbę dziewczyny znów wziąłem ją w ramiona. Cieszyło mnie to, że mogę trzymać swojego skarba. Miałem wrażenie, że śnię, ale na pewno nie miałem zamiaru się budzić.
- Mogę Cię o coś prosić? - spytałem, na co dziewczyna delikatnie kiwnęła głową, abym kontynuował - Uszczypnij mnie.
- Po co? - spytała i podniosła głowę, by widzieć moją twarz.
- Chcę się upewnić, czy to nie sen. - powiedziałem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Głupi jesteś... - Nicole złapała mnie za rękę i ruszyła w stronę ulicy.
- Gdzie idziesz? - spytałem.
- Chce się przejść.
- W takim razie proponuje, abyś poszła prosto, a potem skręciła w lewo, tam jest ładna okolica, jakbyś coś chciała to dzwoń. - dziewczyna patrzyła się na mnie, a ja w tym momencie miałem ochotę parsknąć śmiechem.
- Wiesz... miałam nadzieję, że pójdziesz ze mną. - powiedziała nieśmiało.
- Tylko żartowałem. - złapałem ją za rękę - Chodź.
Szliśmy w ciszy. Po 15 min. byliśmy już na miejscu. Siedzieliśmy na plaży patrząc się na zachodzące słońce.
Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem co, w ogóle prawie nic nie wiedziałem, ale na razie nie miałem zamiaru o tym rozmawiać.

Nicole:

Ta plaża jest piękna, siedzimy tu i patrzymy na zachodzące słońce, jest super...
- Mogę Cię o coś spytać? - usłyszałam po dość długim czasie siedzenia w ciszy. Niepewnie kiwnęłam głową na znak, aby kontynuował, ale w głębi duszy bałam się o co może mnie spytać. Co będzie jeśli spyta co robiłam przez ten czas, gdy się nie widzieliśmy. Wiedziałam, ze muszę powiedzieć mu o tym co się wydarzyło, ale nie chciałam tego robić teraz. Po pierwsze nie wyobrażałam sobie, że mogę znów go stracić. Po drugie nie wiedziałam jak mu to powiedzieć: Dobra przejdę już do sedna. Przyjechałam tu po to, bo potrzebuje twojej pomocy. Wiesz, mamy córkę która jest chora i ty możesz ją uratować - takie coś nie wchodziło w grę. Po trzecie nie wiedziałam jak zareaguje i przyznam trochę się tego obawiałam. Biorąc pod uwagę okoliczności na razie wstrzymałam się z powiedzeniem mu prawdy, choć z drugiej strony gdyby zadał takie pytanie nie okłamałabym go, bo nie chcę zaczynać od kłamstwa.
- Na ile czasu tu przyjechałaś? - usłyszałam po chwili.
- Ja - zaczęłam - ja... ja nie wiem. - powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Cieszę się, że jesteś. - szepnął mi do ucha.
- Ja też. - powiedziałam pewna swojego zdania. Strasznie zanim tęskniłam przez ten czas i wreszcie mam go tylko dla siebie. 
Spędziliśmy razem miły wieczór, który polegał na obsypywaniu się piaskiem, wrzucaniu do wody i innych głupich rzeczach. Było cudownie, ale niestety szybko się skończyło.
- Idziemy do mnie? -spytał Nathan, kiedy wyszliśmy na ulice.
- Chyba nie mamy innej możliwości. - powiedziałam smutna, albo raczej udając smutną.
- Teraz to ja powinienem się obrazić. Uważasz, że w moim domu nie jest fajnie. Obrażając mój dom obrażasz i mnie. - powiedział poważnie i ruszył przed siebie, ja natomiast usiadłam na ławce obok i też udałam obrażoną. ( Nie wiem na co, ale moje ego nie pozwoliło mi, żebym go przeprosiła, jego i jego dom - jak to ujął.)
- Uważasz, że ławka jest mniej nudnym miejscem od mojego domu?- spytał, ale nawet na chwile się nie zatrzymał.
- Tu może stać się wiele rzeczy.
- Co na przykład?
- Na przykład mogą mnie porwać, zgwałcić, ale ty się nie przejmuj. Dobranoc. - powiedziałam dalej udając obrażoną.

Nathan:

- W takim razie do zobaczenia. Wiesz powiedziałbym Ci dobranoc, ale ty chyba nie idziesz spać, no chyba że dla Ciebie ta niesamowicie interesująca ławka stanie się dziś nudnym miejscem do spania. - powiedziałem starając się powstrzymać śmiech i brzmieć w miarę poważnie.
- Obrażając moją ławkę obrażasz i mnie. - powtórzyła po mnie.
- To teraz jesteśmy kwita? - spytałam bo nie miałem ochoty dalej już tego ciągnąć, ale zamiast odpowiedzi usłyszałem jej krzyk. Szybko zawróciłem i biegłem do miejsca gdzie ją zostawiłem. W oddali zobaczyłem kilku mężczyzn, którzy ją trzymali. Złość, która we mnie rosła dodała mi jeszcze więcej siły i sprawiła, ze już po chwili byłem obok nich.
- Zabieraj te łapska!- Krzyknąłem i walnąłem jednego w noś, z którego wypłynęła krew i było słychać charakterystyczny dźwięk łamania kości. Odwróciłem się i walnąłem drugiego, tym samym sprawiając, że obydwoje leżeli na chodniku. Odwróciłem się w stronę Nicole i zobaczyłem, że z jej oczu wydobywają się łzy. Ten widok sprawiał, ze łamało mi się serce.Szybko ją przytuliłem i oddaliliśmy się z tamtego miejsca.
Po kilku minutach byliśmy już u mnie w domu. Nie chciałem wracać do tego co wydarzyło się przed chwilą, więc poszedłem do kuchni i przygotowałam coś do jedzenia. Postawiłem jedzenie przed nami i wziąłem do reki laptopa.
- Chcesz coś obejrzeć? - spytałam.
- Jasne.
Wybraliśmy film, który nie przypadkowo był komedią. Chciałem pocieszyć Nicole, miałem straszne wyrzuty sumienia, że ją zostawiłem. Wieczór był świetny śmialiśmy się i wygłupialiśmy. Gdy było już późno poszliśmy spać.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz