sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 17




NICOLE:
Siedziałam na łóżku, chciałam zapomnieć o Nathanie, ale nie mogłam, nie mogłam zapomnieć o kimś kogo bardzo kochałam. Z drugiej strony jakby teraz tak na to popatrzeć, gdybym naprawdę chciała wymazać go z pamięci, nie użalałabym się nad sobą rozmyślając nad tą całą sytuacją, a wzięłabym się w garść. Teraz rozumiem, że nigdy nie chciałam go stracić.
Wstałam z łóżka i powiedziałam sama do siebie.
- Dość! Już nigdy mnie nie zranisz! Pora wsiąść sprawy w swoje ręce i zacząć normalnie żyć! - wtedy naprawdę w to wierzyłam, wiedziałam, że mi się uda i nie będę musiała przechodzić przez to jeszcze raz, niestety (albo stety) los chciał inaczej, już sama nie wiem co o tym myśleć.

Przez wszystkie lekcje byłam jakby nieobecna. Myślami wędrowałam do Nathana, przez cały czas myślałam tylko o nim. Gdy wychodziłam ze szkoły zaczepiła mnie Charlie, bardzo się ucieszyłam na widok mojej przyjaciółki.
- Mam dla Ciebie świetną wiadomość! - krzyknęła podchodząc bliżej.
- Co takiego?
- Dzisiaj wieczorem idziemy na imprezę! - powiedziała niemalże skacząc z radości.
- Idziemy? Kogo masz na myśli?
- Chris, Nathan, ja no i ty. Nie jesteś zadowolona? - spytała dostrzegając moją minę.
Miałam dwa wyjścia:
1. Iść i świetnie się bawić- co z jednej strony podobało mi się, bo chciałam pokazać Nathanowi, że bez niego też dam sobie radę.
2. Zostać w domu i znowu użalać się nad sobą i swoim pokręconym życiem.
- To gdzie ta impreza? - spytałam udając zadowoloną.
- To ten klub, gdzie ostatnio razem byłyśmy, pamiętasz?
- No jasne, że pamiętam. Już nie mogę się doczekać. Do zobaczenia. - Pomachałam jej odchodząc.

Stałam przed szafą.
- No Nicole musisz dzisiaj bosko wyglądać. - powiedziałam do siebie (nie wiem dlaczego to zrobiłam, teraz wydaje mi się to kompletnie idiotyczne) - Niech Nathan wie co stracił.
Zastanawiałam się co założyć, trzymałam w rekach dwie sukienki, jedną czarną, a drugą czerwoną, ostatecznie wybrałam czarną.

- Do tego złote dodatki i będzie cudnie. - znowu to zrobiłam, gadam sama do siebie. Jaki to ma sens? Chyba samej sobie chcę udowodnić, że będzie super, a przecież z góry wiadomo, że to nie prawda.

Stałam przed klubem, wiedziałam że moi znajomi już tam są i czekają na mnie- bynajmniej tak powiedziała Charlie.
- No Nicole weź się w garść.
Poprawiłam włosy, wyprostowałam się i jak gdyby nigdy nic weszłam do środka. Od razu skierowałam się do stolika, przy którym siedziała Charlie z Chrisem, nie było z nimi Nathana, ale dla mnie to lepiej.
- Hej. - usiadłam obok przyjaciółki , a wzrokiem szukałam Nathana, ale nie widziałam go.
- Nathan jest w łazience, ale zaraz przyjdzie. - powiedziała Charlie jakby czytała mi w myślach. Ona chyba myślała, że my nadal jesteśmy razem, a ja postanowiłam nie wyprowadzać jej z błędu. Po chwili zjawił się Nathan, jakby to powiedzieć: było dość... niezręcznie. Usiadł na przeciwko mnie i rzekł ciche "cześć", ale ja udałam, że tego nie słyszę.

Przez cały czas siedzieliśmy przy stoliku, Nathan ciągle się na mnie patrzył. Jego wzrok powodował, że wracały do mnie nasze wspomnienia. Boże, jak ja mogłam być taka głupia i łudzić się, że nie zareaguje tak na jego widok? Miałam ochotę się do niego przytulić. Po co ja tu przyszłam?
Wyszłam na zewnątrz mówiąc, że idę się przewietrzyć. Cały czas byłam zła na Nathana, ale i zła na siebie. Chciałam pokazać, że jestem twarda, ale to było zwykłe kłamstwo a, tak naprawdę strasznie go kochałam (i nigdy nie przestałam). Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
- Dasz radę - powiedziałam siebie - chyba sama w to nie wierzysz - odezwała się druga część mnie, którą chciałam w tym momencie wyłączyć. Poszłam na parkiet, aby trochę się odstresować, poznałam fajnego chłopaka i z nim zatańczyłam. I znowu pojawiło się to dziwne uczucie, Nathan obserwował każdy mój ruch. Co chciał tym wskórać? Starałam się ignorować jego spojrzenie i dalej tańczyłam. Chciałam zranić Nathana, tak jak on zrobił to mi.

Wypiłam jeszcze kilka drinków i zaczęłam patrzeć na to z zupełnie innej strony.Siedziałam na przeciwko Nathana zawzięcie obserwując jakąś parę, wydawać by się mogło, że my też moglibyśmy być tacy szczęśliwi. W tamtym momencie miałam ochotę się rozpłakać. Kogo ja okłamuję? Kocham Nathana i nic tego nie zmieni! Dlaczego tu przyszłam? Dlaczego sprawiłam tym ból sobie i jemu? Boże, od kiedy ja jestem taką idiotką?
Wyszłam z klubu rzucając na odchodne zwykłe "cześć" i pobiegłam do domu. Wchodząc do pokoju trzasnęłam drzwiami. Byłam na siebie zła, zdjęłam tą okropną sukienkę i położyłam się na łóżku.
Co ja chciałam zmienić, tym udawaniem, przecież każdy wie, że go kocham i niech tak zostanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz