wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 23




NICOLE:

Obudziły mnie krzyki dochodzące z dołu i w tym momencie przypomniałam sobie, że to dzisiaj mama miała powiedzieć tacie, że jestem w ciąży. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco. W pośpiechu wstałam i podeszłam do szafy. Wybrałam ubrania i już po chwili byłam gotowa. Teraz czeka mnie coś, czego bardzo chciałabym uniknąć, ale niestety to niemożliwe. Wzięłam głęboki oddech i już miałam otworzyć drzwi, ale w moim pokoju znalazł się tata, a zaraz po nim przybiegła mama. Tata nic nie mówił, co mnie bardzo zdziwiło, na początku się cieszyłam, ale po jakimś czasie stwierdziłam, że to jeszcze gorsze niż jakby na mnie krzyczał. Patrzył się na mnie oczami pełnymi nienawiści i żalu. Naprawdę wolałabym jakby się na mnie wyżył, cokolwiek byleby nie ten wzrok. Po pewnym czasie zdecydowałam się odezwać, choć nie było to łatwe. Ja najzwyczajniej w świecie się go bałam, bałam się własnego ojca.
- Proszę powiedz coś, nakrzycz na mnie, cokolwiek, tylko się tak na mnie nie patrz. - powiedziałam cichym głosem.
- Co ja mam Ci powiedzieć? Zawiodłem się na tobie. Myślałem, że dobrze Cię wychowaliśmy.
- Wychowaliście mnie? - powiedziałam z sarkazmem - Przecież was w ogóle nie ma w domu, ciągle tylko praca, a ja się nic nie znaczę. Dla was ważna jest kasa, tylko ona się liczy. No powiedz, że to nieprawda.
- Dziecko, jak możesz tak mówić? - odezwała się moja mama. Widać, że ruszyło ją to co powiedziałam, ale taka była prawda. Tata natomiast się nie odzywał.
- Sam widzisz - powiedziałam patrząc się mu prosto w oczy - chcesz sobie to wszystko przypomnieć, ale dobrze wiesz jaka jest prawda. Ostatni raz spędzałeś ze mną czas w moje 15 urodziny. Od tamtego czasu minęły 3 lata! Nie wiesz ile to dla mnie znaczyło, wtedy zwróciłeś na mnie uwagę, spędziliśmy razem cały dzień i bardzo mi się podobało. Wtedy myślałam, że się wszystko zmieni, że będziemy to częściej powtarzać, ale było jeszcze gorzej. Wychodziliście rano, wracaliście w nocy.
- Chcesz powiedzieć, że się tobą nie interesujemy?
- Tak, bo właśnie taka jest prawda. - powiedziałam pewna swojego zdania. - Powiedz co działo się u mnie przez te trzy lata. - mój ojciec patrzył się na mnie i nic nie mówił. - No powiedz, co o mnie wiesz. Jak dobrze mnie znasz? Powiedz, co wiesz. - w odpowiedzi usłyszałam tylko ciszę, więc postanowiłam kontynuować.
"Nie wiesz jak to jest, kiedy nie masz żadnego, nawet najmniejszego powodu by rano wstać i funkcjonować przez jakieś następne 12 godzin... 
Nie wiesz jak to jest wymuszać uśmiech by nie było zbędnych pytań...
Nie wiesz jak to jest brać oddech z bólem, który przypomina Ci o wszystkim co minęło... w ogóle gówno wiesz" - dokończyłam, a po moim policzku spływała jedna łza, unikając spojrzenia rodziców wybiegłam
z domu. Pobiegłam do parku, do którego bardzo często przychodziłam. Usidłam na ławce, a moją głowę jak zwykle zaprzątało tysiące myśli i mimo tego co się przed chwilą stało większość nich dotyczyła Nathana. Od tego chłopaka to ja się chyba już nigdy nie uwolnię. Myślałam o tym jak bardzo go kocham i co by było gdyby...



NATHAN:

Po wczorajszej rozmowie z Chrisem doszedłem do wniosku, że muszę znaleźć pracę. Chris mówił, że mam się za siebie wziąć i chyba ma rację. Mówił też, abym dał sobie spokój z jakimikolwiek dziewczynami, w sumie w tym też miał rację, choć miałem ochotę bliżej poznać tamtą dziewczynę, którą widziałem w knajpie, ale wiem że to może być bardzo trudne, więc na razie sobie odpuściłem. Zajmę się teraz czymś innym i może uda mi się zapomnieć o Nicole. Za jednej strony tego nie chcę, bo nadal ją kocham, ale nie będziemy razem i czas to przyjąć do wiadomości, choć nie jest to łatwe.Siedziałem przy biurku i patrzyłem się w ekran monitora przeglądając ogłoszenia, po jakimś czasie znalazłem kilka ciekawych. Dziwiło mnie to, że ja z własnej woli chcę iść do pracy, choć wcale nie muszę, ale kiedyś trzeba dorosnąć i chyba nadszedł ten moment, a więc oświadczam, że od dzisiaj nie jestem już nastolatkiem, którego cieszy podrywanie dziewczyn i spędzanie całego weekendu na imprezowaniu.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz